Futsal

Futsal | 10-10-17

Slovan Bratysława – Rekord B-B 5:2 (3:2) + wideo

Pierwsze starcie turnieju Main Round UEFA Futsal Cup dla gospodarzy zawodów.

(20:00) Slovan Bratysława – Rekord Bielsko-Biała 5:2 (3:2)

1:0 Zaruba (5. min.)

2:0 Kozar (6. min.)

2:1 Popławski (7. min.)

3:1 Zaruba (8. min.)

3:2 Popławski (19. min.)

4:2 Bahna (21. min.)

5:2 Bahna (33. min.)

Rekord: Kałuża – Popławski, Bondar, Budniak, Marek, Janovsky, Kubik, Seidler, Franz, Biel oraz Surmiak, Cichy, Gąsior, Nawrat

Sędziowie: Radovič (Serbia), Vovchok (Ukraina)

(17:30) Georgians Tbilisi – ‘t Knooppunt 2:1 (1:0)

Aby bardzo ofensywna taktyka, a taką obrali bielszczanie od pierwszych minut spotkania z gospodarzami odniosła skutek, potrzeba dochowania dwóch istotnych warunków. Pierwszym jest podbramkowa skuteczność, wykorzystywanie stwarzanych sytuacji. Drugi – to dopilnowanie uważnej defensywy, elementarnych obowiązków z tym zakresie. Oba te elementy nie były mocną stroną „rekordzistów” w pierwszej odsłonie. Z wielu okazji do zdobycia gola, nasi gracze wykorzystali tylko dwie, i obie były zasługą indywidualnych akcji Artura Popławskiego. Natomiast za błędy popełnione w obronie w pierwszych 20-stu minutach przyszło zapłacić wysoką cenę. Z trzech straconych przed przerwą bramek przynajmniej dwóch mistrzowie Polski mogli/powinni uniknąć. Inną rzeczą ujawnioną na podstawie pierwszej odsłony był fakt, że gra Slovana oparta była na jednostkach – Radimie Zarubie oraz bardzo dobrze strzegącym bramki – choć nie bezbłędnie – Peterze Brndiarze. Cokolwiek nie mówić o postawie naszej ekipy, to był jednak wieloosobowy, do czasu nieźle funkcjonujacy kolektyw.  

Strzelony tuż przed syreną kończącą pierwszą partią gol oraz sama przerwa powinny wpłynąć na  podopiecznych konsolidująco, a przede wszystkim mobilizująco. Tak się przynajmniej wydawało. Tymczasem w drugiej połowie meczu widzieliśmy nasz zespól słabo zorganizowany w polu, popełniający banalne błędy techniczne i momentami wręcz pasywny. Niestety szybko stracona bramka po uderzeniu Marka Bahny jeszcze bardziej zdeprymowała podopiecznych Andrzeja Szłapy. Gdzieś w szatni pozostała ofensywna kreatywność gości. Mimo sporego zaangażowania, uporczywego dążenia do zmiany rezultatu, „rekordziści” nie potrafili już stworzyć klarownych okazji. To było niczym bicie głową o niewzruszony, słowacki mur. Nawet kilkuminutowy fragment gry bielszczan z „lotnym” bramkarzem  - w tej roli Oleksandr Bondar – nie odmienił losów spotkania. Spotkania, które zakończyło się przykrą porażką, aczkolwiek nie przekreślającą szans biało-zielonych na awans do dalszej fazy UEFA Futsal Cup. Do tego jednak potrzeba lepszej gry, a przede wszystkim korzystnego wyniku w środowej potyczce z mistrzami Gruzji. 

 

TP/ foto Paweł Mruczek