Futsal
Piast Gliwice – Rekord B-B 2:9 (1:5) + wideo
Lider rozgrywek Futsal Ekstraklasy nie używa hamulców!
Piast Gliwice – Rekord Bielsko-Biała 2:9 (1:5) koniec meczu
0:1 Bondar (1. min.)
0:2 Budniak (3. min.)
1:2 Bonifacio (9. min.)
1:3 Franz (13. min.)
1:4 Bondar (17.min., z przedłużonego rzutu karnego)
1:5 Kubik (18. min.)
1:6 Bondar (22. min.)
1:7 Seidler (24. min.)
1:8 Marek (31. min.)
1:9 Kubik (34. min.)
2:9 Szadurski (37. min., z przedłużonego rzutu karnego)
Piast: Waszka – Grecz, Coutinho, Grzywa, Dewucki, Mirga, Bugański, Bonifacio, Szadurski, Mnochy, Piskorz, Dubiel, Szechyński, Widuch
Rekord: Nawrat (Kałuża) – Popławski, Bondar, Budniak, Marek, Janovsky, Kubik, Seidler, Franz, Biel, Surmiak, Gąsior
Nie wszystko w grze bielszczan w pierwszej odsłonie układało się idealnie, jak sugerowałby wynik osiągnięty przed przerwą. Bez wątpienia jednak otwarcie „rekordzistów” było wymarzone. Przy pierwszym i drugim golu gości kluczowe było wyborne zachowanie w defensywie i natychmiastowe przejście do kontry. Tak skonstruowane akcje sfinalizowali pewnymi, co najważniejsze celnymi uderzeniami - Oleksandr Bondar i Paweł Budniak. Gliwiczanie na straty zareagowali zmianą taktyki i znacznie wyżej ustawionymi szykami obronnymi. I tu niestety bielski zespół nieco zlekceważył narastające zagrożenie. Strzały m.in. Przemysława Dewuckiego, Gustavo Coutinho i Ariela Mnochego w wybornym stylu bronił Bartłomiej Nawrat, ale już przy trafieniu Lukasa Bonifacio bielski golkiper nie miał większych szans na skuteczną interwencję.
Receptą okazało się pozorne spowolnienie tempa gry przez biało-zielonych. Co więcej, w najwłaściwszym z momentów bielszczanie sięgnęli po swój atut – egzekucję stałych fragmentów. Po bardzo dobrze rozegranych kornerach do bramki Piasta trafiali – Rafał Franz i Michał Kubik. W tzw. międzyczasie nie pomylił się z przedłużonego rzutu karnego O. Bondar.
Jeśli próbujący odmienić losy spotkania gliwiczanie, stosujący np. wariant z lotnym bramkarzem, liczyli na złapanie bramkowego kontaktu z zespołem lidera Futsal Ekstraklasy, to musieli już na starcie drugiej części meczu pogodzić się z porażką. Mistrzowie Polski pomału, acz bezlitośnie i skutecznie, odzierali z wszelkich złudzeń najszczelniejszą dotychczas defensywę ligi. W tej materii „piastunki” były praktycznie bezradne, zaś w ofensywie – nieporadne. Trzeba bowiem oddać, iż podopieczni Klaudiusza Hirscha mieli kilka stuprocentowych sytuacji, jednakże pudłowali niemiłosiernie albo (częściej) dawali okazję do wykazania się bardzo dobrą formą Michałowi Kałuży, strzegącemu bielskiej bramki przez ostatnich 13. minut potyczki. Dopiero Sebastian Szadurski strzałem z 10-ciu metrów znalazł receptę na bramkarza Rekordu i reprezentacji Polski. To był ostatni gol tego spotkania, choć obie drużyny śmiało mogły pokusić się o kolejne zdobycze.
Biało-zieloni zasługują po tym spotkaniu na uznanie nie tylko ze względu na dziesiąte zwycięstwo z rzędu w grze o ligowe punkty. Brawa za utrzymanie mimo wszystko skupienia, koncentracji przez zdecydowanie większą cześć meczu i za niesłabnącą skuteczność. Brawa także za to, że podopieczni Andrzeja Szłapy z równą powagą potraktowali kolejnego z konkurentów - bez odpuszczania!
TP/foto: PM