Futsal
Polska – Gruzja 4:2 (2:2) i 3:1 (0:0)
Biało-czerwoni górą w obu towarzyskich potyczkach z Gruzinami.
4.12.2017 r.
Polska – Gruzja 4:2 (2:2)
gole dla Polski: Zastawnik (12. i 12. min.), Wojciechowski (34. i 38. min.)
Polska: Kałuża, Jendruczek - Zastawnik, Mikołajewicz, Lutecki, Kriezel oraz Gładczak, Kubik, Cyman, Marek, Wojciechowski, Popławski, Solecki, Citko.
Pierwsze z dwóch towarzyskich spotkań, które biało-czerwoni rozegrają z Gruzją, zakończyło się ich wygraną. W hali w Bełchatowie, gdzie miało okazję zaprezentować się publiczności czterech „rekordzistów”, nie było jednak tak łatwo. Mimo, że od początku spotkania tzw. optyczna przewaga była po stronie gospodarzy, to nie oni a rywale, objęli prowadzenie za sprawą Nikoloza Kurtanidze. Gruzini, wśród których można było dostrzec znajome twarze – zawodników Georgians Tbillisi, z którymi Rekord mierzył się w UEFA Futsal Cup, prezentowali podobny styl jak we wspomnianych rozgrywkach, dbając przede wszystkim o zabezpieczenie „tyłów”. Goście prowadzili krótko, już po czterech minutach i to dwukrotnie w odstępie kilkudziesięciu sekund do bramki Tornike Bukii trafił Mikołaj Zastawnik. Radość nie trwała jednak długo, błyskawiczna odpowiedź Murtaza Kakabadze, który w 13. minucie ustalił, jak się potem okazało, wynik do przerwy.
Po zmianie stron, z upływem kolejnych minut, następowały zmiany w naszym zespole. Ale nie zmieniał się obraz gry, to Polacy byli bliżsi kolejnych zdobyczy bramkowych, strzelali Tomasz Lutecki, kilkukrotnie M. Zastawnik, bardzo bliski zdobycia bramki był w 32. minucie Michał Marek, ale rezultat nie ulegał zmianie. Zmienił się dopiero za sprawą, rezerwowego w tym meczu Sebastiana Wojciechowskiego. Zawodnik Red Devils Chojnice, najpierw w 34., a następnie w 38. minucie, pokonał gruzińskiego golkipera, czym zapewnił zwycięstwo naszej reprezentacji.
Rewanż odbędzie się we wtorek, w Częstochowie, a transmisję z tego spotkania awizuje stacja Sport Klub. Początek o godzinie 18:00.
5.12.2017 r.
Polska - Gruzja 3:1 (0:0)
Bramki: Wojciechowski (22. min.), Lutecki (33. min.), Zastawnik (37. min.) - Sebiskveradze (34. min.)
Polska: Kałuża, Jendruczek - Zastawnik, Marek, Lutecki, Popławski oraz Kubik, Mikołajewicz, Wojciechowski, Solecki, Dewucki, Citko, Mizgajski, Kriezel.
Również rewanżowe spotkanie z reprezentacją Gruzji, zakończyło się zwycięstwem podopiecznych Błażeja Korczyńskiego. Bardzo długo jednak, nic tego nie zapowiadało. Przez całą pierwszą połowę, skądinąd wyrównanego meczu, lepsze wrażenie sprawiali przyjezdni. Jeżeli po pierwszej połowie mielibyśmy kogokolwiek wyróżnić, to byłby to z pewnością Michał Kałuża, tak naprawdę jedyny nasz reprezentant, który ustrzegł się błędów, a w kilku sytuacjach ratował swoimi interwencjami, pomyłki swoich kolegów grających w polu. Aktywa biało-czerwonych w ofensywie były mizerne. Raptem cztery celne strzały w ciągu 20 minut, to nie było to, czego oczekiwała około 5-cio tysięczna częstochowska publiczność. Płynności w grze, nie pomagały zapewne liczne rotacje w składzie, tradycyjna gra „dwoma czwórkami” raczej nie miała zastosowania. Również pomoc Norberta Jendruczka, który wchodził na boisko jako „lotny” bramkarz, nie przynosiła żadnych korzyści dla naszej drużyny.
Zupełnie inaczej wyglądał początek drugiej połowy, po raz pierwszy w tym meczu, na boisku pokazali się Marcin Mikołajewicz i Sebastian Wojciechowski i obaj wnieśli spory wkład w końcowy sukces. Już w 22. minucie, naciskany przez Dominika Soleckiego Arcził Sebiskveradze popełnił błąd, piłka znalazła się pod nogami S.Wojciechowskiego, a 7 metrów przed nim bramka – mocny strzał, przy którym Zviadi Kupatadze nie miał wiele do powiedzenia, dał nam prowadzenie. Drugi gol, który padł w 33. minucie, to w równym stopniu zasługa podającego (M.Mikołajewicz), jak i strzelca – uderzenie Tomasza Luteckiego z „pierwszej piłki” było precyzyjne. Były także kolejne okazje do podwyższenia prowadzenia, m.in w sytuacji sam na sam z gruzińskim bramkarzem znalazł się Michał Kubik, świetną okazję zmarnował również M.Mikołajewicz. Gruzini nie byli już tak groźni jaka w pierwszej odsłonie, ale jednak potrafili zdobyć kontaktową bramkę. Za swój błąd przy pierwszym trafieniu Polaków, zrehabilitował się A. Sebiskveradze. W 37 minucie postawili wszystko na jedną kartę – wycofali bramkarza, co nie okazało się zbyt dobrą decyzją. Już pierwsza akcja, rozgrywana pod nieobecność Z. Kupatadze w bramce, zakończyła się strata piłki i trochę szczęśliwym, ale jednak skutecznym strzałem Mikołaja Zastawnika do pustej bramki.
Zwycięzców, w tym czterech grających „rekordzistów”, ponoć się nie sądzi. Cieszą dwie wygrane, ale przed podopiecznymi B. Korczyńskiego jeszcze sporo pracy, przed zbliżającymi się Mistrzostwami Europy w Słowenii.
MH