Futsal

Futsal | 22-12-17

Pierwsza z trzech części za nami

 

Oficjalnie w minioną środę zakończyła się runda jesienna w Futsal Ekstraklasie.

Zaległe spotkanie rozegrane w Białymstoku pomiędzy miejscowym MOKS Słoneczny Stok, a FC Toruń, było ostatnim w pierwszej rundzie sezonu 2017/2018. Torunianie zwyciężając w tym meczu umocnili się na najniższym stopniu podium. Całą rundę w wykonaniu podopiecznych Łukasza Żebrowskiego trzeba ocenić pozytywnie. Bronią w tym sezonie brązowego medalu i są na najlepszej drodze, by to uczynić. Gdyby nie krótkotrwały kryzys, mniej więcej w połowie jesiennych zmagań (dwie kolejne porażki z niżej notowanymi rywalami), mogło być jeszcze lepiej.

Jedno „oczko” więcej od ekipy z Grodu Kopernika zgromadziła Gatta Active Zduńska Wola. Aktualny wicemistrz Polski, postrzegany przed sezonem jako główny rywal Rekordu w walce o mistrzowską koronę miał w tej rundzie dwie spore „wpadki”. Mowa o pierwszym meczu sezonu i remisie z MOKS Słoneczny Stok Białystok oraz porażce w 6. kolejce z Pogonią ‘04 Szczecin, która okupowała wówczas ostatnie miejsce w tabeli. Z całym szacunkiem dla tych rywali, ale akurat z tymi drużynami kandydat do tytułu mistrza Polski tracić punktów nie powinien.

Na pozycji numer cztery pierwszą cześć zmagań w tym sezonie zakończyła Lex Kancelaria Słomniki. Klub, który „z przytupem” zadebiutował w najwyższej klasie rozgrywkowej, może...z niej zniknąć. Tajemnicą poliszynela są bowiem kłopoty natury organizacyjnej klubu ze Słomnik, a kilku czołowych graczy już zadeklarowało zmianę barw klubowych. Oficjalnego komunikatu co do przyszłości beniaminka póki co nie ma, ale wszystko wskazuje na to, że pozycja którą obecnie zajmują na dłużej pozostanie najwyższą w historii ich występów w ekstraklasie.

Za Lex Kancelarią solidna „grupa pościgowa” złożona z trzech, czterech zespołów. Na miejscu piątym gliwicki Piast, zespół z aspiracjami ale także w przebudowie. Trener Klaudiusz Hirsch, który przyszedł latem do Gliwic, ma komfort pracy i na razie czas. Ma go wykorzystać na zbudowanie zespołu zdolnego walczyć o najwyższe ligowe laury. Jak na razie chyba poniżej oczekiwań – ledwie połowa zdobytych punktów, z tych które były do zdobycia.

Tuż za plecami gliwiczan (gorszym bilansem bramkowym) drużyna Cleareksu Chorzów. Utytułowanego klubu i jego aspiracji nikomu przedstawiać nie trzeba. Jednak by w tym sezonie wskoczyć na właściwe tory chorzowianie potrzebowali sporo czasu. Sprowadzeni na ziemię przez „rekordzistów” zarówno w spotkaniu o Superpuchar, jak i pierwszej kolejce ligowej, długo nie mogli się podnieść. Ale jak w końcu „zaskoczyli”, to na dobre – bez porażki w pięciu ostatnich meczach.

Siódme miejsce jak na razie dla drugiego z beniaminków – MOKS Słoneczny Stok. Ich postawę można określić jako dość dobrą ale też chimeryczną. W kilku spotkaniach, w których niewątpliwie mogli liczyć na punkty jak chociażby z autsajderem rozgrywek, Solnym Miastem Wieliczka – zawiedli. Ale potrafili odnosić również spektakularne sukcesy – 4:0 w Chorzowie z Cleareksem, czy remis z Gattą Zduńska Wola. Zacięta walka o utrzymanie, to jednak chyba wszystko na co ich stać w tym sezonie.

Ósme w tabeli Red Dragons Pniewy, to mimo wszystko delikatne rozczarowanie. Ograny już w ekstraklasie zespół, jak dotychczas zasłużył sobie na miano solidnego ligowca. A jednak w tym sezonie nie wszystko idzie po myśli pniewian, a ilość zdobytych punktów nie powala na kolana. Pozyskany już po starcie rozgrywek poważny sponsor, pozwala jednakże myśleć o zimowych wzmocnieniach, i tak też zapewne się stanie, więc wiosna powinna być zdecydowanie lepsza w wykonaniu klubu z Wielkopolski.

Kolejny zespół, który podobnie jak Clearex potrafił „pozbierać się” po falstarcie, czyli Pogoń ‘04 Szczecin jak na razie tuż nad „kreską”. Początek fatalny, przed sezonem sporo zmian w klubie, liczne kontuzje a transfery, zrealizowane w zasadzie już w trakcie rozgrywek. W końcu jednak i w Szczecinie zaświeciło słońce, a wygrana z Gatta Active może okazać się cenna nawet w ostatecznym ligowym rozrachunku.

Pozycja barażowa i pierwszy z akademickich zespołów – AZS UŚ Katowice. Nie ma czego zazdrościć prowadzącemu ten zespół Pawłowi Machurze. Suma nieszczęść, które przyszły w tym sezonie „zaowocowała” nikłą zdobyczą punktową klubu ze stolicy Górnego Śląska. Wystarczy wspomnieć rezygnację z gry Tomasza Dury, czy fatalną kontuzję Krystiana Brzenka. Zawodników tej klasy, którzy mają na koncie m.in. mistrzostwo Polski zdobyte z Rekordem, zastąpić z dnia na dzień się nie da.

Drugi klub uczelniany – AZS UG Gdańsk na pozycji numer 11 – pierwszej, która oznacza spadek z ekstraklasy. Nierówna forma gdańszczan, słabsza postawa we własnej hali, która w minionych latach była sporym sprzymierzeńcem drużyny. Pamiętajmy jednak, że nie tylko tabela, ale także punkty dzielone będą na pół. To daje klubowi znad morza szanse na utrzymanie podobne, jak plasujących się wyżej konkurentów. Ale łatwo nie będzie.

Na dnie tabeli z dorobkiem raptem siedmiopunktowym Solne Miasto Wieliczka. „Urobek” nader skromny, ale grając w futsal i strzelając średnio niewiele ponad dwie bramki na mecz, trudno oczekiwać więcej. W klubie spod Krakowa zrobią zapewne co możliwie w przerwie zimowej, żeby zespół odpowiednio wzmocnić. Będzie ciężko, ale szans tego zespołu przekreślać nie można.

Na krótki ale smaczny „deser” - biało-zieloni. O naszym zespole napisano tej jesieni już tyle i tak dobrze, że nie wypada i nie trzeba czegokolwiek dodawać. Wystarczy życzyć trenerowi Andrzejowi Szłapie i jego zawodnikom, aby tak jak w pierwszej części sezonu, w nadchodzącym 2018 roku, omijały ich kontuzje. A wtedy na pewno nie mamy się czym martwić, i pozostanie nam z przyjemnością spoglądać na grę Rekordu w rundzie rewanżowej oraz w grupie mistrzowskiej.

MH/foto: PM