Futsal
Pawła „100+”
Bez rozgłosu, niemal niezauważenie barierę stu goli przekroczył Paweł „Magic” Budniak.
Rzecz w bramkach ustrzelonych oczywiście na parkietach Futsal Ekstraklasy. Najwięcej, bo 67 z nich zdobył w biało-zielonych barwach Rekordu, pozostałe w trakcie gry w Wiśle Krakbet Kraków (20) i w chorzowskim Cleareksie (14). Ten jubileuszowy, setny padł w wyjazdowej konfrontacji mistrzów Polski z gliwickim Piastem. Bramkę „100+” zawodnik biało-zielonych dopisał do statystyk tydzień później w Wieliczce, w ostatnim ligowym spotkaniu 2017 roku. W świątecznej atmosferze, na kanwie snajperskich zdobyczy miło pogawędzić z „Magikiem” o stu trafieniach z minimalnym okładem, o ekstraklasie, o grze w Iwano-Frankowsku i nie tylko…
Pamiętasz jeszcze swojego pierwszego gola strzelonego na parkietach ekstraklasy?
- No właśnie nie pamiętam. Musiałbym poszperać, sprawdzić, nie wiem np. na portalu 90minut.pl. Inne, futsalowe nie wiem. Może nie archiwizują takich materiałów, nie ogarniają tamtych czasów? (w rzeczywistości 4 października 2009 r. w meczu Rekordu z GKS Jachym Tychy 5:5 – przyp. TP) A może ja już mam tak dużo lat, albo czas tak szybko pędzi do przodu? Chyba raczej to drugie, bo stary na pewno się jeszcze nie czuję (śmiech).
To może pamiętasz tego najefektowniejszego gola?
- Żeby nie przypominać tych strzelanych Rekordowi, gdyż takie też bywały (śmiech), to może wspomnę o tym zdobytym w meczu z Gattą, myślę o bramce z potyczki z minionego listopada. Gol ważny dla wyniku i strzelony w takim moim stylu. Drybling był zawsze moją mocną stroną, więc minąłem kilku rywali, o dziwo piłki nie straciłem i strzeliłem bramkę, w jakby nie spojrzeć, ważnym spotkaniu, które uznane było za hit całej rundy. Mogę powiedzieć, że ten gol był niczym mój znak firmowy. Bywa, że gole padają po rykoszetach, piłka odbija się też od słupka lub poprzeczki, a ten akurat to było coś takiego a’ la Magic (link).
A gol o największym ciężarze gatunkowym, taki który dał coś konkretnego, wymiernego?
- … (po namyśle) Ważne gole strzela się w ważnych meczach, więc chyba zdecyduję się na wybór bramki strzelonej Gatcie w majowym meczu decydującym o złocie i mistrzostwie Polski (link). Goniliśmy wynik, a mój gol przyniósł wyrównanie na 4:4. Hala odetchnęła z ulgą, a my przejmowaliśmy kontrolę nad tym meczem. Mówię o kontroli, bo wychodziliśmy z kryzysowej sytuacji przegrywając na wstępie 0:3, a doprowadzając do remisu byliśmy już naprawdę mocno rozpędzeni. To dało nam oddech i zarazem pewność, że zostało nam tylko strzelać rywalom kolejne bramki, punktować ich. Końcówka tamtego sezonu i pierwsza runda bieżących rozgrywek pokazuje, że kiedy gramy swój futsal, jesteśmy nie do zatrzymania. Tak to przynajmniej dzieje się na ten moment w naszej polskiej lidze.
Opowiedz o setnym golu…
- Nie był jakiś szczególnie urodziwy, nie była to jakaś spektakularna akcja, ale jedno warte jest zaznaczenia. W spotkaniu z Piastem Gliwice, po odbiorze piłki, dograłem do „Sanii” Bondara, a ten popisał się świetną asystą. Zwykle bywa na odwrót, a tym razem odwdzięczył się ekstra podaniem (link).
Jak znajdujesz Futsal Ekstraklasę od czasu debiutu, po aktualne czasy?
- Oj! Może nie jest to przepaść, ale z pewnością bardzo duża różnica. Medialnie i wizerunkowo futsal jest znacznie bardziej rozpoznawalny. Poziom rozgrywek Futsal Ekstraklasy podnosi się, co ma swoje przełożenie na wyniki reprezentacji. Klubowo także zaczynamy zaznaczać swoją obecność w Europie. Pokazaliśmy się jako Rekord w fazie Main Round, choć chcieliśmy zajść znacznie dalej. Ale OK., nie będziemy się już nad tym rozwodzić, uznajmy że zdobyliśmy wszyscy cenne doświadczenie. Niemniej można powiedzieć, że liczą się nami w europejskich rozgrywkach. Mam dobry punkt odniesienia do naszej ligi poprzez półtoraroczny czas gry na Ukrainie, wiem z jakiej ligi wyjeżdżałem, wiem do jakiej wróciłem. Mówiąc tylko o sportowej stronie powiem tyle, że jeszcze kilka wstecz zespoły ukraińskie były dla naszych, polskich ekip nieosiągalne na boisku, teraz już gramy z nimi jak równy z równym.
Poniekąd sam wywołałeś wątek ukraiński, powiedz co dało Ci te półtora roku za wschodnią granicą?
- To była szkoła futsalu i życia, której nie dałoby się zawrzeć nawet w ramach jednego, obszernego wywiadu. Przede wszystkim był to dla mnie olbrzymi przeskok mentalny, szczególnie w podejściu do pracy. Tam nic nikomu się należy „z definicji”, Ukraińcy to taki naród, w którym nikt nie wychodzi z założenia, że coś mu się od życia należy „na dzień dobry”, na wszystko trzeba ciężko i rzetelnie zapracować. Swoje miejsce, swoją pozycję w hierarchii można wywalczyć jedynie poprzez ciężką pracę. Tak ukraiński futsal ugruntował swoją pozycję w europejskiej czołówce. Może nie mam tam na ten moment „artystów”, graczy wybitnych, ale też absolutnie nie ma ludzi przypadkowych. Jak wszędzie są zawodnicy lepsi i gorsi, techniczni i ci bardziej siłowi, to wszystko są detale, a wspólny mianownik jeden – oni na swoje miejsce mocno zapracowali. I tak też mogę powiedzieć o mojej grze w Uraganie – nauczyli mnie ciężkiej pracy nad sobą, bo tylko to pozwala cieszyć się później z dobrych wyników.
Na koniec coś lżejszego gatunku, mianowicie pytanie o Twoje świąteczno-sylwestrowe plany?
- Co do Sylwestra nie mam jeszcze sprecyzowanego planu, ale raczej „na spokojnie”. Oby! (śmiech) A Święta spędzę na pewno z rodziną. To taki czas, w którym trzeba się zatrzymać. Treningi, praca, budowa domu, to pochłania mnóstwo czasu i energii. Więc Święta to najlepszy ku temu czas, żeby wyhamować i spędzić go z najważniejszymi dla mnie ludźmi.
Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję.
A tak padł gol numer 100 strzelony przez Pawła Budniaka:
TP/foto: PM/Rekord TV