Futsal

Futsal | 29-01-18

Jak ograć Rosjan?

Są tacy, którzy wiedzą jak tego dokonać. Ba, oni tego dokonali!

 

Aktualni wicemistrzowie świata będą pierwszymi rywalami biało-czerwonych na rozpoczynającym się we wtorek europejskim czempionacie - rozgrywkach UEFA Futsal Euro w Słowenii. Patrząc z perspektywy rankingów, historycznych sukcesów i statystyk przed naszą reprezentacją mission impossible. Z dziewięciu dotychczas rozegranych oficjalnych spotkań obu reprezentacji Polacy wygrali jedno, w jednym przypadku odnotowano remis, w pozostałych triumfowali Rosjanie. Na dłuższą chwilę zatrzymajmy się  przy tej jedynej w historii wygranej biało-czerwonych, są bowiem tacy, którzy to wydarzenie mają bardzo dobrze w pamięci.

27-30 października 2005 roku, portugalskie Algarve i towarzyski turniej z udziałem reprezentacji gospodarzy, Rosji, Holandii i Polski. To był pierwszy, z gatunku tych bardzo poważnych, zagraniczny test dla odmłodzonej kadry dowodzonej przez bardzo młodego selekcjonera – Tomasza Aftańskiego. Zważywszy na konkurencję nikt po Polakach nie oczekiwał Bóg wie jakich rezultatów, zwłaszcza iż na „dzień dobry” nasz zespół uległ Portugalczykom 2:5. Nazajutrz po drugiej stronie stanęli ówcześni (tak ja teraz!) wicemistrzowie Starego Kontynentu – Rosjanie. – Kto nie pamiętałby takiego wydarzenia – rozpoczyna Andrzej Szłapa, wówczas kapitan zrekonstruowanej personalnie drużyny. – Pamiętam dobrze, że byłem wtedy najstarszym zawodnikiem w znacząco odmłodzonej kadrze. Co obok samego zwycięstwa 3:2 najbardziej utkwiło w mojej pamięci? No niestety, to że naderwałem mięsień dwugłowy i nie dokończyłem tamtego spotkania. Denerwowałem się patrząc na drugą połowę z perspektywy ławki rezerwowych, ale podziwiałem niesamowite zaangażowanie chłopaków oraz fenomenalną grę w naszej bramce Krystiana Brzenka.

- Można mieć luki w pamięci, gdy dwa razy broni się uderzenia z odległości jednego metra …twarzą – mówi na wstępie z uśmiechem niekwestionowany bohater tamtej potyczki, przywoływany Krystian Brzenk. – Kiedy już nie jesteś w stanie zareagować ręką lub nogą w pozycji leżąc, bronisz czym się da! Wiele więcej nie przypominam sobie, no może poza tym, że Rosjanie zepchnęli nas do bardzo głębokiej defensywy. Przez linię środkową przeszliśmy może z cztery, pięć razy – prześmiewczo konkluduje golkiper biało-czerwonych.

- Nie, aż tak źle nie było, nie była to przysłowiowa obrona Częstochowy – przeczy słowom bramkarza selekcjoner kadry sprzed 13-stu lat – Tomasz Aftański. – Ale prawdą jest, że w zwycięstwie – jak potem mówiliśmy – pomogła Matka Boska i …Krystian Brzenk. Był w tym meczu w niesamowitej dyspozycji. Pamiętam tamto spotkanie również ze względu na debiut w kadrze Daniela Krawczyka. Jego wyjazdowi towarzyszyły ogromne perypetie związane z uzyskaniem zgody jego „trawiastego klubu” – Startu Brzeziny. Problemy były ogromne i dopiero użycie argumentów prawnych poskutkowało. Nazwisko trenera prowadzącego wówczas Daniela pamiętam do dziś, ale nie widzę powodu, aby człowieka „reklamować”. (śmiech) Tym meczem i dwoma golami Daniel chyba ostatecznie przekonał się do futsalu. Zresztą, oglądający ten mecz z trybun selekcjoner Portugalczyków, legendarny Orlando Duarte aż cmokał z wrażenia nad grą „Krawca”. W pomeczowej pogawędce ze mną przepowiedział, i nie pomylił się, że Daniel będzie przyszłością polskiego futsalu. Sam przy okazji także otrzymałem cenną radę i małą lekcję trenerskiej kindersztuby od trenera Duarte oraz selekcjonera Holendrów Vicka Hermansa, którzy zwrócili mi uwagę, że szkoleniowiec zespołu po zakończeniu spotkania wpierw powinien podziękować swojemu vis ‘a vis za grę oraz sędziom za prowadzenie zawodów, a dopiero potem fetować zwycięstwo. Święta racja! Ja po ostatniej syrenie razem z drużyną eksplodowałem ze szczęścia, zapominając o oczywistych powinnościach. Natomiast ten mecz wygraliśmy fantazją i sercem tych młodych chłopaków. I  jak mówię, może zabrzmi to paradoksalnie, to wcale nie było oblężenie naszej bramki, co nie zmienia faktu, że Krystian był tego dnia bohaterem. Mam w swoich zasobach nagranie z tego meczu, w razie czego – służę – kończy T. Aftański.

Dzień konfrontacji polsko-rosyjskiej konfrontacji futsalowej zbiegł się z urodzinami rzeczonego Daniela Krawczyka, reprezentacyjnego beniaminka z tamtych czasów, aktualnie gracza Gatty Active Zduńska Wola. Jak to jest strzelić Rosjanom dwa gole w dniu 23-cich urodzin? – Pamiętam to jak dziś – wspomina super-snajper boisk Futsal Ekstraklasy. – Rzeczywiście, ta zbitka wydarzeń: urodziny plus debiut plus dwa gole, zapadła mi głęboko w pamięć. Wtedy nawet przez moment nie zdawałem sobie sprawy z wagi naszego zwycięstwa. Zaraz po zakończeniu meczu były łzy, były ogromne emocje. Dopiero po latach ja, i moi koledzy chyba też, nabraliśmy świadomości, jaki odnieśliśmy sukces. Teraz przed chłopakami stoi równie trudne zadanie, ale życzę im z całego serca, aby im także wyszedł taki mecz, niech powtórzą nasz wyczyn. A czy to spotkanie sprzed trzynastu lat definitywnie przekonało mnie do futsalu? Jeszcze przez jakiś czas łączyłem go z graniem na trawie, ale prawdą jest, że sam wyjazd do Portugalii, rozmowy z działaczami, z trenerem, w znacznym stopniu wpłynęły na moją późniejszą karierę – przyznaje popularny „Krawiec”.

Bielskim, „rekordowym” rodzynkiem, uczestnikiem tego historycznego wydarzenia był wieloletni kapitan futsalowców z Cygańskiego Lasu – Piotr Szymura. – Trafiliśmy do kadry z Marcinem Stanisławskim, jako najmłodsi jej członkowie, za trenerem Tomaszem Aftańskim, który wcześniej prowadził nas w „młodzieżówce” – snuje opowieść aktualnie członek zarządu klubu, ale i szkoleniowiec futsalowej młodzieży w Rekordzie. Z kadry odeszło wcześniej wielu ludzi, którzy uczestniczyli w najważniejszych do tego momentu wydarzeniach polskiego futsalu, z legend tamtych czasów pozostał tylko nasz kapitan – Andrzej Szłapa. Wcześniej zaliczyliśmy z reprezentacją bodaj dwa wyjazdy, do Czech i chyba do Anglii, ale istotnie, eskapada do Algarve była niesłychanie prestiżowym wyjazdem. Starcie z takimi ekipami, już na wstępie było dla nas nobilitacją. Porażka z Portugalczykami, jak sądzę remis 2:2 z Holandią, no i to zwycięstwo z Rosjanami. Co ja zapamiętałem z tego październikowego wieczoru? Z pewnością to, że bardzo obawialiśmy się tego spotkania, bo już kolejności padania goli nie za bardzo mogę odtworzyć. Pamiętam jak po kontuzji Andrzeja w przerwie mobilizowaliśmy się w szatni głośnym okrzykiem – gramy dla kapitana! I jeszcze trzy wątki mam w pamięci do dziś. Pierwszy – kapitalna postawa w naszej bramce Krystiana Brzenka. Sławy rosyjskiego futsalu Fukin i Szajachmietow kręcili z niedowierzaniem głowami po jego interwencjach. Drugim wątkiem, który jestem w stanie przywołać od razu jest postać Daniela Krawczyka. Nie znaliśmy się wcześniej, a po tym wyjeździe okazał się być odkryciem polskiego futsalu. Obok Krystiana, to Daniel był bezsprzecznie bohaterem meczu. Zdobył dwie bramki i miał także swój udział przy moim golu na 3:1. I to właśnie trzeci z tych „motywów”, które najlepiej pamiętam – podsumowuje P. Szymura.

Jak może być inaczej, skoro gol i sam rezultat końcowy zapisał się złotymi zgłoskami w annałach polskiego futsalu. – Już wtedy ten wynik przyjmowany był w kraju z niedowierzaniem, z powątpiewaniem w jego wartość – dopowiada „rekordzista”. – Jakoś tak kilka dni po powrocie do kraju jechaliśmy z Rekordem na mecz ligowy chyba do Szczecina i przez całą drogę podśmiechiwał się, ironizował i deprecjonował nasze zwycięstwo słynny Robert Dąbrowski, mówiąc że to z pewnością nie była pierwsza reprezentacja, a „ruska młodzieżówka”. A trzeba wiedzieć, że wtedy Internet nie był tak powszechny jak dziś, ale zadałem sobie trudu po powrocie do Bielska , odnalazłem gdzieś „w sieci” link do relacji z tego meczu i „szyderka” skończyła się natychmiast – dodaje P. Szymura. A dla niedowiarków zamieszczamy link z króciutką relacją.

Takich wspomnień i tak opiewanych zwycięstw życzymy biało-czerwonym w meczach słoweńskich Mistrzostw Europy z Rosją (wtorek, g. 20:45) i Kazachstanem (czwartek, g. 18:00). Chcielibyśmy widzieć – tego życzymy –  gole autorstwa Michała Kubika i Artura Popławskiego, życzymy miana bramkarza niepokonanego Michałowi Kałuży. Ale tak naprawdę do bramki rywali niech trafia ktokolwiek, byleby uczynił to o jeden raz więcej niż rywale ze Wschodu.

Ściskamy kciuki i życzymy powodzenia, równocześnie zapraszając do wspólnego oglądania meczów nie tylko z udziałem Polaków na dużym ekranie klubowej kawiarni przy Startowej 13. Nawet takie wsparcie będzie biało-czerwonym przydatne. Codzienne transmisje z UEFA Futsal Euro zapewnia Polsat Sport.

TP/foto: Joanna Żmijewska facebook.com/futsalove