Drużyna kobiet
Rekord B-B – GieKSa Katowice 0:3 (0:1)
Pucharowa środa Rekordu także w żeńskiej wersji.
Rekord Bielsko-Biała – GieKSa Katowice 0:3 (0:1)
0:1 Kowalska (27. min.)
0:2 Konieczna (58. min., z rzutu karnego)
0:3 Kil (72. min.)
Rekord: Berdys - Skolarz (70. Bysko), Chrząszcz, Polnik, Chóras (75. Łyczko, 80. Bułka), Mandla (70. Marchewka), Madeja, Franaszek, Klos (60. Nowacka), Moskała, Midor (70. Gabzdyl)
W drugim etapie rozgrywek PP na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej „rekordzistki” podejmowały niedawne konkurentki z II ligi, dziś pierwszoligowego beniaminka z Katowic. Warto dodać, iż w ostatnim z letnich sparingów znacząco wzmocniony kadrowo zespół ze stolicy Górnego Śląska ograł biało-zielona aż 7:0.
Jasne było zatem, kto jest faworytem do zwycięstwa, kto trzyma wszystkie atuty piłkarskie w swoich rękach i nogach. Tymczasem przebieg spotkania ani na jotę nie przypominał sierpniowej gry kontrolnej, ani nawet obrazu zwycięskiego dla bielszczanek meczu ligowego z minionej wiosny. Wówczas „rekordzistki” po zdobyciu jedynego w meczu gola ograniczyły się do nieprawdopodobnie ambitnej, chwilami desperackiej defensywy. To wówczas zdało egzamin, trzy punkty zostały w Cygańskim Lesie. Na pucharowe spotkanie plan był inny, wydawałoby się nawet straceńczy. Mimo niekwestionowanej klasy rywalek, jak to częstokroć i prozaicznie określają sami piłkarze oraz trenerzy, chodziło o to, aby po prostu grać w piłkę. Gospodynie bynajmniej nie starały się zdominować katowiczanek wysokim pressingiem i frontalną ofensywą, to (jeszcze) nie jest ich pułap możliwości. Ale za to podopieczne Marcina Trzebuniaka przygotowane były na wysoko, już na ich połowie, ustawione zasieki obronne GKS-u i odpowiadały niesamowicie agresywną, skomasowaną defensywą, z próbami błyskawicznego wyjścia do ataku, a gdy to nie skutkowało - po prostu właśnie grać między sobą. Mimo trudnych warunków pogodowych (porywisty wiatr) miło patrzyło się na szybką, dynamiczną grę z obu stron, na to z jaką swobodą starają się operować piłką zawodniczki obu ekip.
Cudów jednak w futbolu nie ma, z upływem minut musiało na wierzch wyjść większe ogranie, doświadczenie zawodniczek Witolda Zająca. Niemniej warto podkreślić, że jeszcze przy stanie 0:1 biało-zielone miały swoje bramkowe szanse. Trochę szczęścia, trochę dokładności zabrakło Martynie Klos i Katarzynie Moskale, aby lepiej sfinalizować nadarzające się okazje. Po bezdyskusyjnym i skutecznie wykonanym rzucie karnym było jasne, że sensacji na stadionie w Cygańskim Lesie nie będzie. Trzeci gol dla przyjezdnych był wynikiem złego ustawienia i braku asekuracji przy wyprowadzeniu futbolówki z głębi pola.
Pomeczowa opinia trenera – Marcin Trzebuniak: - Może zabrzmi to dziwnie, ale jestem bardzo zadowolony z realizacji założonego planu i gry dziewczyn w tym meczu. Nie było wcale tak, że katowiczanki zdominowały nas. To, że straciliśmy trzy gole bynajmniej nie wynikało ze złej organizacji gry, z błędów zespołu, a z takich zwykłych, ludzkich, indywidualnych pomyłek. To jest do wyeliminowania, co powoduje, że jestem po tym spotkaniu zadowolony z drużyny. Martwi natomiast kontuzja Ewy Łyczko odniesiona tuż po wejściu na boisko. Wygląda to na poważną sprawę.
TP/foto: Paweł Mruczek