SMS
Z trenerskiej ławki – Bartosz Woźniak
O wydarzeniach bieżących oraz raczej tych przyszłych niż minionych, rozmawiamy ze szkoleniowcem I-ligowych juniorów młodszych Rekordu.
Przeciętnie ostatnio punktuje Twój zespół, stąd dość niska, szósta pozycja w tabeli, jakie tego stanu przyczyny?
- Są dwa powody. W ostatnich dwóch spotkaniach zagraliśmy z naprawdę mocnymi rywalami. W obu drużynach było kilku graczy, którzy mieli już styczność ze starszymi kategoriami wiekowymi. Z GKS-em Tychy zabrakło nam dosłownie 20-stu sekund do odniesienia zwycięstwa. A Rozwój był po prostu silniejszy. U katowiczan zagrało kilku zawodników, którzy dzień wcześniej zaliczyli „swoje minuty” w drugoligowej drużynie seniorów w meczu z Gryfem Wejherowo. Druga, kto wie czy nie podstawowa przyczyna, to kontuzje i absencje z innych powodów. W składzie naszego „szpitala” znajdują się aktualnie: Kamil Babicki, Marcin Kozina, Patryk Pietyra, Piotrek Wyroba ze złamanym obojczykiem, Patryk Paciecha z założonym na rękę gipsem, a Daniel Iwanek występuje w naszym zespole tylko sporadycznie, „gościnnie”. Ale w przypadku Daniela jest to jak najbardziej prawidłowe, że występuje już ze starszymi od siebie. W sumie jednak nie narzekamy, nie marudzimy.
Po dobrym meczu i remisie 3:3 z liderującym GKS-em Tychy, słaby występ w spotkaniu z katowickim Rozwojem i porażka 2:5…
- To nie był nasz słaby mecz, nie zgadzam się z taką opinią. Jak powiedziałem wcześniej, u katowiczan zagrało kilku piłkarzy mających już jakiś tam, ale jednak seniorski dorobek. I nawet przez jakiś czas byliśmy blisko osiągnięcia korzystnego wyniku. Gdy doszliśmy Rozwój na 2:3 pojawił się promyk nadziei na remis. Ale w ekipie z Katowic było po prostu więcej ludzi, którzy potrafili zrobić różnicę.
Skoro o weekendzie mowa, na który z występów dowolnie wybranej drużyny Rekordu zwróciłeś szczególną uwagę?
- Szczerze powiedziawszy najbardziej skupiony byłem na meczu swojej drużyny. Niemniej ciekaw byłem konfrontacji naszych juniorów z chorzowskim Ruchem. Liczyłem na dobry rezultat i umocnienie się „rekordzistów” w ścisłej czołówce I Wojewódzkiej Ligi Juniorów. Przebieg meczu z Ruchem pokazał, że mamy wszyscy jeszcze sporo do zrobienia. Coś w tym meczu chłopakom nie wyszło, ale też nie powodu, żeby załamywać się przegraną 0:2. Niczego odkrywczego nie powiem – trzeba wyciągnąć wnioski i pracować dalej.
W nieodległej perspektywie czekają Twój zespół dwie potyczki z ekipami z Chorzowa, coś o tych meczach….
- Będą bardzo trudne, choć z różnych powodów. Drużyna Stadionu Śląskiego ograła niedawno 2:1 tyski GKS, który akurat nie był już tak silny personalnie jak w meczu przeciwko nam przed tygodniem. No i dodam, że właśnie ta z chorzowskich ekip jest wiceliderem tabeli. Natomiast później zmierzymy się z Ruchem, który ugrzązł w strefie zagrożonej spadkiem. Dlatego przewiduję, że będzie to dla nas równie trudna konfrontacja.
No to jeszcze słowo o dalszej przyszłości. Wiesz, że znów zagrasz przeciwko Rekordowi? Rok temu w Pucharze Polski z LKS Czaniec, a teraz w finale pucharowej rywalizacji na szczeblu podokręgu w barwach Spójni Landek…
- Cieszy mnie to! Cieszy mnie to, gdyż sam na własne oczy zobaczę w jakim miejscu jest aktualnie seniorski Rekord, jakim dysponuje potencjałem. Przekonam się o tym na własnej skórze. Przeczuwam, że będzie to naprawdę fajny mecz, bo i w Landeku nie brakuje dobrych piłkarzy, a w kilku drzemie naprawdę spory potencjał. Rekord wystąpi w roli faworyta, tu nie ma nawet nad czym dyskutować. Zapewniam jednak – Spójnia tanio skóry nie sprzeda. Teraz tylko czekamy na wyznaczenie terminu i miejsca rozegrania tego finałowego spotkania.
TP/foto: Paweł Mruczek