SMS
Z trenerskiej ławki – Piotr Kuś
Po kilkumiesięcznej przerwie wracamy do cyklu cotygodniowych rozmów ze szkoleniowcami „rekordzistów/ek”.
„W obroty” bierzemy jedną z najbarwniejszych postaci w licznym gronie trenerów biało-zielonych – Piotra Kusia (na zdjęciu z prawej), prowadzącego ekipę I Wojewódzkiej Ligi Juniorów. Rozmowę rozpoczynamy od wątku zimowego, futsalowego…
Na wstępie wróćmy jeszcze do minionej zimy, do finałów Młodzieżowych Mistrzostw Polski U-18 w futsalu. Jak wspominasz kolejny sezon trenerskiej współpracy z Andrzejem Szłapą?
- Bardzo dobrze dogadujemy się z Andrzejem, nie przypominam sobie jakiejkolwiek kwestii spornej między nami. Andrzej docenia mój kontakt z chłopakami, a ja absolutnie cenię sobie jego warsztat. Jest szkoleniowcem zespołu ekstraklasy, wielokrotnym mistrzem Polski, więc trudno, żebym wychodził przed szereg. A skoro tak jest, to nie może być mowy o zgrzytach. Poza tym, dla mnie to także jest krok naprzód jeżeli drużyna „robi” wynik. Wówczas splendory nie spływają wyłącznie na Andrzeja (śmiech), pisze się i mówi, że zespół prowadzili trenerzy Szłapa i Kuś.
„Przejdźmy na trawę” – trzy zwycięstwa i jedna porażka to niezły bilans otwarcia wiosny…
- Nie, nie uważam tak! Liczyłem, że wygramy w Sosnowcu z Zagłębiem. Zagraliśmy wtedy słabo, przy tym trochę pechowo. W mojej opinii powinniśmy wtedy Zagłębie wysoko ograć. Ale abstrahując od naszej postawy w tym meczu, granie przy temperaturze minus 12-13 stopni to nie jest dla ludzi. Po co to jest? Ludzie wokół boisko odziani jak na zawody snowboardowe, w butach narciarskich na nogach, tak ma wyglądać mecz piłkarski? Nie powiem – boisko było przygotowane super, ale w kontekście sportowym zapytam retorycznie – jaka jest przyjemność z gry w piłkę w tak ekstremalnych warunkach pogodowych? O zdrowiu zawodników już nawet nie wspomnę.
Minionej zimy kolejna grupa Twoich podopiecznych znalazła się w orbicie zainteresowań Piotra Jaroszka, trenera III-ligowców…
- Naprawdę zbliża się czas Artura Różyckiego. Jeśli w czterech meczach strzela osiem bramek, a asysta w jednym z ostatnich meczów jako żywo przypomniała mi akcję Włodzimierza Smolarka z Grekami, to nie jest taka zwykła okoliczność. Artur po rajdzie przez pół boiska, podał Kacprowi Ziemkiewiczowi do pustej bramki, a po drodze rywale mogli „zarobić” za faule na nim dwie żółte kartki, to czego chcieć więcej? Tak wracam myślą do niedawnego meczu Polska – Anglia 20-latków. U gości w środku pomocy i na skrzydle zagrało dwóch zawodników o wzroście 170 centymetrów „w kapeluszu” i jakoś to nikomu nie przeszkadzało. Dużą jakość daje mojemu zespołowi Mateusz Madzia, gdy on był na boisku – wygrywaliśmy wszystko.
A czy masz jakieś obawy przed majem, przed okresem maturalnym?
- Nie! Akurat w tych dniach zgłosiłem do udziału w rozgrywkach czterech zawodników z rocznika 2002, którzy w mojej opinii poradzą sobie wśród juniorów. Pewnie nie będą wiodącymi postaciami, ale chyba dadzą radę. Ryzyko jest żadne, mamy osiem punktów straty do Ruchu, a chorzowianie nie są obarczeni obowiązkami gry w rezerwach. Co najwyżej najlepsi z nich mogą myśleć o występach w I lidze, więc nie są czymkolwiek innym absorbowani. Nasza sytuacja jest jak w powiedzeniu – nie dla psa kiełbasa.
Na kanwie tego o czym mówisz warto przypomnieć, że zawsze wyznaczasz drużynie jakieś cele do osiągnięcia, choćby cząstkowe. Co jest takim celem na teraz?
- No właśnie teraz o taki cel jest chyba najtrudniej. Powiem tak, chciałbym być w pierwszej piątce na finiszu, bo o podium może być ciężko się bić. Kiedy sobie przypomnę nasze jesienne apogeum – wyjazdową wygraną 5:4 z Gwarkiem Zabrze, to z tamtej drużyny nie mam już do dyspozycji Tomka i Mikołaja Franusików, nie ma Daniela Iwanka, nie ma Szymona Bernata. Straciliśmy czterech fajnych zawodników, których nie jest łatwo zastąpić, choć ławka jest szeroka. Na szczęście wrócił po problemach zdrowotnych do gry – oby na trwałe – Bartek Skęczek, którego umiejętności również predysponują do gry z seniorami w bardzo bliskim czasie.
Tradycyjne pytanie no koniec w naszym cyklu o „numer 1” „rekordowych” zespołów minionego weekendu?
- Nie oglądałem meczu osobiście, ale na pewno zwycięstwo trzecioligowców z Polonią Głubczyce. Kilka transferów „wypaliło”, co mówię na podstawie goli strzelonych przez Mateusza Glenia i Szymka Szymańskiego, ale też z własnej obserwacji zajęć, które poprowadziłem w ramach odbywanego przez siebie kursu trenerskiego. Do tego znacząco wzrosła rywalizacja o miejsce w składzie, co musi mieć miejsce w takich zespołach. Trzeba walczyć nie tylko o miejsce w wyjściowej jedenastce, ale wręcz o załapanie się do meczowego protokołu. Tworzenie zamkniętej, hermetycznej grupy nie sprzyja progresowi. Z pozostałych naszych ekip warto odnotować fajny wynik drużyny trenera Tomka Skowrońskiego w Chorzowie oraz wysokie zwycięstwo podopiecznych Daniela Gali. W myśl zasady – koszula ciału najbliższa – nie zamierzam umniejszać wagi wygranej moich zawodników w Sosnowcu.
Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję.
TP/foto: MŁ