SMS
Z trenerskiej ławki – Dariusz Rucki
Na niej sadzamy i odpytujemy szkoleniowca biało-zielonych trampkarzy.
Po weekendowej porażce z katowickim Rozwojem wiadomo już, ze Twój zespól znajdzie się poza podium, to duże rozczarowanie, rozgoryczenie?
- Cały weekend minął pod znakiem takiego piłkarskiego niefartu. Wpierw w zastępstwie ciężko kontuzjowanego trenera Bartka Woźniaka dowodziłem jego ekipą juniorów młodszych w Gliwicach, gdzie prowadziliśmy, a skończyło się porażką 3:4. Tego samego dnia w meczu trzeciej ligi przegraliśmy 0:1 ze Ślęzą Wrocław, po golu z 95-tej minuty. Dlatego jadąc do Katowic liczyłem, że karta odwróci się. Niestety mecz tak się ułożył, że przeciwnik oddał cztery strzały i zdobył trzy bramki. Mieliśmy swoje sytuacje, choć nie były to stuprocentowe szanse, ale nie umieliśmy się w nich należycie zachować. Cóż, przegraliśmy 0:3, wynik bierzemy na klatę i z dużą dozą prawdopodobieństwa nie znajdziemy się na podium. I patrząc na sezon przez pryzmat tabeli mogę być rozczarowany, ale widząc postęp w organizacji naszej gry i jak operujemy piłką, jestem optymistą przed następnym sezonem.
Czy progres indywidualny i zespołowy jest?
- Strzeliłbym sobie w stopę gdybym powiedział, że nie! (śmiech) Nie zawsze mówią o tym nasze wyniki, gdyż bywało, że przegrywaliśmy mecze po indywidualnych błędach, albo nie radziliśmy sobie z rywalami stosującymi proste środki w grze, co w tej kategorii wiekowej bywa wystarczające do odniesienia sukcesu. Ale zespołowo oraz indywidualnie, mam na myśli głównie naszych zawodników grywających w kadrze Śląska – Olka Torchalskiego i Filipa Gawlaka, progres jest dostrzegalny. Tabela tego nie oddaje, ale demonstrujemy piłkę na fajnym poziomie.
Prowadząc swój zespół, podejmując się różnorakich zastępstw, siłą rzeczy masz dość szeroki ogląd na młodzież Rekordu, czy widzisz wśród niej ludzi, którzy będą mocniej naciskać na aktualnych trzecioligowców w nieodległej przyszłości?
- Liczę na to! Nasz klubowy projekt jest tak skonstruowany, że to musi iść w tym kierunku. Myślę, że w każdym roczniku mamy takie „perełki”, z których każda może niebawem wskoczyć do trzecioligowej kadry, a może i wyżej. Historia ostatnich lat to pokazuje, to dzieje się rokrocznie. Od Szymka Szymańskiego, przez Mateusza Kubicę, Michała Czernka, po Damiana Hilbrychta, Jaśka Dudka, czy Mateusza Madzię, tak się dzieje u nas od lat. W roczniku 2001 jest fajna grupa uzdolnionych ludzi. Trenują z nami Piotrek Wyroba i Michał Groń, a w Lubinie kilkunastominutowy debiut zaliczył Marcin Kozina. Ale do statusu pełnoprawnego ligowca wśród seniorów jeszcze daleka droga i dużo pracy. Charakter, pokora plus kompilacja szeregu innych rzeczy tworzą zawodnika na poziomie ligowym.
Kończąc wątek weekendowych wydarzeń, Twój numer jeden u „rekordzistów”?
- Sytuacja jest prosta, ponieważ nie był to wybitnie udany weekend dla naszych drużyn, na pierwszy plan wysuwa się zwycięstwo 4:0 zespołu trenera Maćka Tokarczyka z Iskrą Pszczyna, co jest równoznaczne z wygraniem rozgrywek drugiej ligi, w roczniku 2005.
W Dariuszu Ruckim nadal więcej jest zawodnika, czy już trenera ….
- Mimo wszystko nadal cieszę się grą. Jeżeli wychodzę na boisko to sam zauważam u siebie, że pewne rzeczy poddaję natychmiastowej analizie, czyli już takie trenerskie podejście. Sądzę, że jedno z drugim się u mnie uzupełnia, a nawet zaryzykuję stwierdzenie, że przez fakt łączenia tych dwóch ról jestem lepszym piłkarzem i lepszym trenerem. Ważne, że siły są, zdrowie dopisuje, a za mną całkiem udana – w mojej opinii – runda, a nawet cały sezon. Jasne, że kilka błędów się przytrafiło, ale kto ich nie popełnia? Cieszę się grą, cieszę się „trenerką”, a w metrykę nie zaglądam, choć są tacy, którzy sugerują, żebym to zrobił.
A na co liczy Dariusz Rucki-kibic, który wkrótce zasiądzie przed telewizorem i oglądać będzie mundialowe mecze?
- Na dobre widowiska, a jeśli do tego wszystko będzie okraszone fajnymi wynikami naszej reprezentacji, to emocje będą jeszcze większe. Staram się jednak być powściągliwy w ocenie, czy przewidywaniu, jak daleko biało-czerwoni zajdą w turnieju. W sumie dobrze, że nasi zremisowali z Chile 2:2. Gdyby skończyło się porażką nastroje by oklapły, w przypadku zwycięstwa pewnie byłby hurraoptymizm i hasło – jedziemy po medale. Wierzę w zespół, wierzę w plan trenera Adama Nawałki, wierzę, że dojdą za tych kilka dni do wysokiej formy i pokażą fajny futbol i będziemy z nich dumni.
TP/foto: MŁ