Piłka nożna

Ten mecz zawierał wszystko, co powinny mieć derby.

Była walka o każdy metr wolnej przestrzeni, był cały szereg widowiskowych akcji, czy też – jak po przerwie – kilka zwrotów boiskowych sytuacji. Piłkarze bialskiej Stali trochę zaskoczyli, bo użycie określenia – rozczarowali byłoby przesadne, dosyć pasywną i momentami zachowawczą postawą w pierwszej odsłonie. Jakimś usprawiedliwieniem mogły być kontuzje, które spowodowały, że debiutujący na trenerskiej ławce BKS-u Dariusz Mrózek musiał przemeblować wyjściowe ustawienie. Zejście z boiska Marcina Wróbla oraz Damiana Zdolskiego i wejście zmienników nie spowodowało jednak obniżenia jakości gry, ani też jej poprawy. Pierwsze trzy kwadranse zdecydowanie należały do „rekordzistów”, którzy byli zdecydowania przeważającym zespołem. No, ale jeśli marnuje się takie okazje jak te, które były udziałem Kamila Żołny, Michała Czernka i Dawida Ogrockiego, to trudno się dziwić bezbramkowemu wynikowi pierwszej odsłony. Z trzech wyśmienitych okazji biało-zieloni powinni, choć jedną wykorzystać. Na przeszkodzie stanął całkowity brak skuteczności oraz kilka bardzo dobrych interwencji Krzysztofa D, Kozika oraz Ariela Dzionski.

Obraz meczu wyrównał się w jego drugiej części, choć nadal bliżej zdobycia bramki byli gospodarze. Wprawdzie głównie za sprawą Kamila Karcza defensywa Rekordu musiała mieć się na baczności, ale to pod bramką Stali częściej dochodziło do spięć. Podopieczni Piotra Jaroszka może nie mieli już tak spektakularnych szans jak wcześniej, ale zaprzepaszczoną przez D. Ogrockiego okazję z 62. minuty trudno nazwać inaczej, niż stuprocentowa. Losy, a przede wszystkim rezultat spotkania odmieniła dopiero „solówka” Dawida Nagiego z 85. minuty, kilkudziesięciometrowa szarża i jej wykończenie – palce lizać.

TP/foto: Paweł Mruczek

Zapis naszej relacji „na żywo”: