Futsal

Futsal | 28-09-17

Medale trzy, a chętnych dwa razy więcej

Nareszcie – mogą powiedzieć kibice, którzy śledzą rozgrywki Futsal Ekstraklasy.

 

Przypomnijmy – od ostatniego spotkania sezonu 2016/2017, w którym zdecydował się los mistrzowskiego tytułu jutro miną... cztery miesiące. Biorąc pod uwagę mecze o stawkę, bielscy kibice „ucierpieli” najmniej, bo przecież już w trzeciej dekadzie sierpnia mogli się emocjonować występami biało-zielonych w UEFA Futsal Cup. Takiego komfortu nie mieli sympatycy pozostałych ligowych zespołów, którym przyszło śledzić co najwyżej potyczki towarzyskie.

W poprzednim sezonie, chociaż cel postawiony przed „rekordzistami” był jasny, to głośno mówili o nim raczej trener Andrzej Szłapa i jego podopieczni, niż zarząd klubu. Przed tym, który rozpocznie się w najbliższy weekend, naszych ambicji nie ukrywa także prezes Janusz Szymura – walczymy o dublet. Trudno się dziwić takim deklaracjom, wszak nie po to do mistrzowskiej drużyny dołączyli tak nietuzinkowi gracze jak Michał Kubik czy Michal Seidler, by walczyć o niższe miejsca na podium.

Nikt raczej nie wątpi, że jednym z głównych naszych konkurentów będzie beniaminek rozgrywek Lex Kancelaria Słomniki. W tym przypadku beniaminek to raczej niezbyt właściwe określenie. Co prawda klub ten po raz pierwszy zagra w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale poczynione przed sezonem transfery niewątpliwie robią wrażenie. Kiedy ma się do dyspozycji takich graczy jak chociażby Dominik Solecki, Roman Vakhula, Kamil Lasik, Adam Jonczyk czy Serhij Koval, to trudno zakładać walkę o utrzymanie. Podopieczni Miłosza Kocota to na pewno kandydat do walki o czołowe lokaty.

Na przeciwnym „transferowym biegunie” jest Pogoń ‘04 Szczecin. W minionych miesiącach mieliśmy do czynienia z istnym exodusem zawodników tego klubu, na czele z trenerem Łukaszem Żebrowskim. To będzie raczej bardzo trudny sezon dla klubu z Grodu Gryfa, ale jego działaczom należy się szacunek – historycznie rzecz biorąc w ich sytuacji organizacyjnej, wiele klubów po prostu kończyło działalność, nie chcąc rywalizować na innym niż dotychczas poziomie.

Sporo zmian także w gliwickim Piaście, choć w żaden sposób niewymuszonych sytuacją finansową. Nowa „miotła” w osobie uznanego szkoleniowca jakim jest Klaudiusz Hirsch, to także nowe spojrzenie na zespół i nowi w nim ludzie, w tym dwaj zawodnicy z Kraju Kawy. Towarzyskie gry jakie rozegrał ten zespół, wróżą całkiem nieźle – w żadnym z dziewięciu rozegranych, gliwiczanie nie ponieśli porażki.

K. Hirscha na ławce trenerskiej brązowego medalisty ostatnich rozgrywek, zmienił Ł. Żebrowski, który smak zdobywania medali już zna – ma na koncie wicemistrzostwo Polski wywalczone ze szczecinianami. W barwach tego zespołu nie zobaczymy już choćby Cleversona Pelca, ale przyjście Tomasza Kriezela, czy odebranie polskiego paszportu przez doświadczonego Mykolę Morozowa, na pewno pozwoli na walkę o powtórzenie ubiegłorocznego sukcesu.

Solne Miasto Wieliczka to zespół, który w ekstraklasie pozostał kosztem Euromastera Głogów. Mimo, że to głogowianie utrzymali się w dobrym stylu w elicie, to ze względów natury pozasportowej podjęli decyzję o zakończeniu działalności klubu. O co zagra „ocalone” w ten sposób Solne Miasto? Wydaje się, że pozycja gwarantująca utrzymanie będzie zarówno sukcesem, jak i realizacją założonego celu. W kadrze AZS UG Gdańsk, trudno doszukać się nazwisk z polskiego futsalowego topu. Oczywiście z wyjątkiem doświadczonego Wojciecha Pawickiego, który do awansu biało-czerwonych do finałów Mistrzostw Europy, małą bo małą, ale swoją cegiełkę dołożył. Tym niemniej gdańszczanie raczej „rozdawać kart” w tym sezonie nie będą. Co oczywiście nie wyklucza, że kilka niespodzianek sprawią, szczególnie grając we własnej hali. O tym że potrafią, przekonali się w ubiegłym sezonie m.in. „rekordziści”.

Niech nikogo nie zmyli końcowy rezultat rozegranego przed kilkunastoma dniami, meczu o Superpuchar Polski. Chorzowski Clearex, mimo porażki w meczu z Rekordem pokazał drzemiący w nim potencjał, który na pewno jeszcze wzrósł po przyjściu Macieja Mizgajskiego (na górnym zdjęciu z Janem Janovskym). Obrońca Pucharu Polski, znając ambicje klubowych działaczy, zagra zarówno o obronę tego trofeum jak i o najwyższe cele w lidze. Możliwości mają spore.

Inny śląski zespół – AZS UŚ Katowice to przede wszystkim stabilizacja. Może w Katowicach nie ma warunków, jakie przez lata miał w Rekordzie zawodnik Paweł Machura, ale dziś ma on jako szkoleniowiec katowiczan, całkiem ciekawy „materiał” do pracy. Rutyna niektórych graczy z domieszką młodości powinna wystarczyć do bezstresowego utrzymania.

Red Dragons Pniewy, co roku skazywane jest przez wielu na walkę o utrzymanie. Ale trener Łukasz Frajtag i działacze klubu z Wielkopolski robią swoje, po swojemu i wbrew opinii „fachowców” nie czują specjalnej presji – także w tym sezonie powinni walczyć o pozycje 5-7.

Absolutnym nowicjuszem w ligowej stawce jest MOKS Słoneczny Stok Białystok. Dla każdego beniaminka nowa liga to wielka niewiadoma. Także białostoczanie są na razie niewiadomą dla swoich rywali. Zespół grającego trenera Adriana Citki na pewno nie będzie dostarczycielem punktów, szczególnie w domowych pieleszach.

W kadrze aktualnego wicemistrza Polski, na razie próżno szukać nowych nazwisk. To zarówno plus jak i minus. Zapewne w Zduńskiej Woli zdają sobie sprawę, że gra, świetnych bądź co bądź zawodników, którzy zdobyli z klubem wiele trofeów, będzie miała swój kres. Dlatego brak nowych graczy w zespole, którzy mogliby decydować o obliczu Gatty za kilka lat to na pewno minus. Ale doświadczenie, zgranie i wysokie umiejętności podopiecznych Marcina Stanisławskiego, w tym sezonie powinny jeszcze pozwolić na walkę - nawet o złoto.

Powyższe prognozy to oczywiście subiektywna ocena autora, jak zwykle wszystko zweryfikuje boisko.  Dla nas ligowe emocje rozpoczną się w najbliższy poniedziałek – zagramy rewanż za Superpuchar Polski – w Chorzowie z miejscowym Cleareksem.

MH/foto: PM