Futsal

Futsal | 21-10-17

Rekord - Red Dragons Pniewy 10:3 (6:1)

Po powrocie z Bratysławy bielszczanie równie skuteczni jak przed wyjazdem.

Rekord Bielsko-Biała - Red Dragons Pniewy 10:3 (6:1) 

1:0 Seidler (6. min.)

2:0 Popławski (10. min.)

3:0 Franz (13. min.)

3:1 Stankowiak (15. min.)

4:1 Seidler (17. min.)

5:1 Popławski (18. min.)

6:1 Budniak (19. min.)

7:1 Popławski (24. min.)

8:1 Budniak (29. min.)

9:1 Budniak (30. min.)

9:2 Frajtag (38. min.)

9:3 Skrzypek (38. min.)

10:3 Gąsior (39. min.)

Rekord: Nawrat (Kałuża) - Janovsky, Kubik, Seidler, Franz, Popławski, Biel, Budniak, Marek, Surmiak, Bondar, Cichy, Gąsior

Mistrzowie Polski po bratysławskim turnieju UEFA Futsal Cup z przytupem wrócili na krajowe podwórko.  Co najistotniejsze, zanotowali come-back w dobrym, zwycięskim stylu. Pniewianie obrali całkiem niezłą metodę na naturalizację bielskiej ofensywy, stawiając na twardą, momentami bardzo agresywną obronę na własnej połowie boiska. Kij ma jednak dwa końce, już po 220 sekundach meczu drużyna z Wielkopolski z czterema faulami na koncie byłą bliska wyczerpania limitu przewinień. O ile jednak w poczynaniach obronnych trudno było „Czerwonym Smokom” cokolwiek zarzucić, to już  w konstruowaniu akcji zaczepnych było znacznie gorzej. Owszem, w 3. minucie Adrian Skrzypek dwukrotnie zmusił Bartłomieja Nawrata do interwencji z pogranicza bramkarskiej maestrii i sztukmistrzostwa, ale zaatakowani na własnej połowie pniewianie nie umieli sobie poradzić z pressingiem biało-zielonych. Przy pierwszym i drugim golu „rekordzistów” zawiedli zawodnicy próbujący zawiązać akcję ofensywną jeszcze przed linią środkową. Później długimi fragmentami ekipę z Wielkopolski „trzymał przy życiu” fantastycznymi interwencjami Jakub Budych, wszystkiego obronić jednak nie mógł. Na krótko iskierkę nadziei zapalił przyjezdnym Oskar Stankowiak pokonując B. Nawrata niesygnalizowanym strzałem spod linii autowej. Później mieliśmy jeszcze kontrowersję, gdy goście głośno domagali się odgwizdania faulu na Adamie Wachońskim (ostatecznie opuścił boisko z kontuzją kolana), a sędziowie „puścili” grę. Z kontry bielszczan zrodził się gol na 4:1 Michala Seidlera, stąd protesty ławki Red Dragons były donośne, a czy uzasadnione… Szanse zespołu z Pniew zostały zredukowanego do zera, gdy po faulu Kamila Kijaka na Rafale Franzu gospodarze egzekwowali przedłużony rzut karny. Pewnym strzelcem z dziesięciu metrów okazał się  Artur Popławski. Tej samej pewności zabrakło Łukaszowi Frajtagowi w identycznych okolicznościach w 19. minucie. Piłka poszybowała nad bielską bramką.

Przy wysokim prowadzeniu biało-zielonych z pierwszej części spotkania, nie dziwi, że druga odsłona nie miała już tej samej, podwyższonej temperatury. Odnotujmy więc kilka ważniejszych zdarzeń, jak m.in. udokumentowaną golami wysoką dyspozycję strzelecką Pawła Budniaka i A. Popławskiego. Ten drugi był autorem chyba najefektowniejsza trafienia w meczu, przy bramce na 7:1. Wpierw był błyskotliwy lob-asysta Oleksandra Bondara, a potem optymalne uderzenie z półwoleja w długi róg bramki b. kapitana reprezentacji Polski. W drugiej połowie sporo minut na parkiecie spędzili najmłodsi z „rekordzistów” – Kamil Surmiak, Szymon Cichy i Tomasz Gąsior, który ostatnim golem w meczu zaliczył jednocześnie swoje debiutanckie trafienie w Futsal Ekstraklasie. Podkreślmy również bardzo udany występ w bramce Rekordu Michała Kałuży. Po nieszczególnym występie w meczu ze Slovanem Bratysława 19-letni golkiper zasygnalizował błyskawiczny powrót do reprezentacyjnej dyspozycji. A na koniec, aby nie było „za słodko” po dwucyfrówce, trzeba wytknąć podopiecznym Andrzeja Szłapy zbyt długi moment dekoncentracji na finiszu spotkania. Jej skutkiem były dwie stracone bramki w krótkim odstępie czasu.

TP/foto: Paweł Mruczek