Futsal

Futsal | 13-11-17

Słowenia – Polska 6:6 i 3:1

Remis i porażka, to bilans towarzyskiego dwumeczu biało-czerwonych z gospodarzami przyszłorocznych ME.

(14.11.2017 r.) Słowenia – Polska 3:1 (1:0)

gol dla Polski: Gładczak (29. min.)

Polska: Widuch – Kriezel, Czech, Lutecki, Mikołajewicz, Popławski, Kubik, Solecki, Cyman, Wojciechowski, Mazgajski, Gładczak, Dewucki, Kałuża   

W rewanżu oba zespoły ze znacznie większą pieczołowitością podeszły do zadań obronnych. Mniej i rzadziej „działo się” pod bramką gospodarzy, choć bardzo bliscy trafienia byli m.in. Marcin Mikołajewicz, Tomasz Lutecki i Mateusz Cyman. Za to po drugiej stronie pełne ręce roboty mieli – defensorzy w przenośni oraz Michał Widuch - dosłownie. No i nie ukrywajmy, biało-czerwonym sprzyjało szczęście, gdy tylko w pierwszej połowie piłka trzykrotnie odbijała się od słupków lub poprzeczki. Trzeba przyznać, że Słoweńcy sumiennie zapracowali na jedynego gola przed przerwą. Po bardzo dobrze rozegranym rzucie wolnym celnie przymierzył niepilnowany Matej Fideršek.

Po przerwie selekcjoner Błażej Korczyński przemeblował ustawienie czwórek w polskiej drużynie, ale przede wszystkim nasi reprezentanci zagrali o wiele agresywniej. Pressing jest jednak bronią obosieczną. Dzięki tej taktyce świetne okazje strzeleckie mieli Marcin Czech i Sebastian Wojciechowski, z drugiej strony już w 27. minucie Polacy wyczerpali limit dozwolonych przewinień. Zanim jednak cieszący się przychylnością rozjemców gospodarze seryjnie mogli egzekwować przedłużone rzuty karne (w sumie trzy!), do wyrównania doprowadził Robert Gładczak. Asystę podaniem z autu zaliczył „rekordzista” Michał Kubik, a gracz Cleareksu z ogromną siłą skierował piłkę do bramki. W 33. minucie pierwszy rzut karny dla Słoweńców zmarnował (obrona M. Widucha) Alen Fetič, ale kilkanaście sekund później za sprawą tego samego zawodnika do polskiej bramki trafił M. Fideršek. Przy drugim strzale z dziesięciu metrów nie pomylił się ustalając wynik spotkania Žiga Čeh. Taką samą precyzją nie popisał się chwilę później z tego samego punktu na parkiecie M. Fideršek. 150 sekund gry gości z lotnym bramkarzem (w tej roli T. Kriezel) nie odmieniło przebiegu spotkania, ani jego rezultatu.

W drugiej części meczu nie pojawił się na boisku grający niezłe zawody Artur Popławski, a inny z graczy naszego klubowego zespołu – Michał Kałuża, przez całe spotkanie rozgrywane w Laško pełnił rolę rezerwowego bramkarza.

TP

(13.11.2017 r.) Słowenia – Polska 6:6 (3:2)

Polska: Kałuża – Kriezel, Mizgajski, Czech, Lutecki, Gładczak, Kubik, Solecki, Mikołajewicz, Popławski, Cyman, Dewucki, Wojciechowski, Widuch

gole dla Polski: Kriezel (1. i 21. min.), Kubik (18. min.), Mizgajski (34. min.), Solecki (37. min.), Popławski (38. min.)

Przygotowania do styczniowo-lutowego UEFA Futsal Euro 2018 rozpoczęte. Przy okazji oba spotkania są swego rodzaju rekonesansem dla ekipy Błażeja Korczyńskiego w kraju gospodarza turnieju mistrzowskiego. Dodajmy, iż po raz ostatni obie reprezentacje mierzyły się w styczniu 2016 roku, w tyskim turnieju Czterech Narodów. Po emocjonującym widowisku odnotowaliśmy wówczas remis 6:6.

Poniedziałkowe spotkanie nasi reprezentanci rozpoczęli w sposób niemal wymarzony, kontratak efektowną „podcinką” wykończył Tomasz Kriezel. Nieco czasu Słoweńcom zajęło otrząśnięcie się po tym ciosie, znalezienie swojego rytmu gry, ale gdy już gospodarze znaleźli się w stanie równowagi… Przede wszystkim szkoda, że „pomogli” im w tym biało-czerwoni. Dwa poważne błędy, złe zachowania przy stałych fragmentach poskutkowały utratą dwóch goli, przy których nic do powiedzenia nie miał strzegący polskiej bramki „rekordzista” – Michał Kałuża. Na stratę trzeciego gola Polacy, a dokładniej kolejny z graczy Rekordu – Michał Kubik, odpowiedzieli w sposób niemniej widowiskowy niż na wstępie uczyniło T. Kriezel.

Wspomniany zawodnik FC Toruń fantastycznie otworzył dla naszej drużyny drugą odsłonę meczu. Po odzyskaniu piłki na połowie gospodarzy znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem i szansy na wyrównanie nie zaprzepaścił. Zresztą identyczną czujnością i precyzją błysnął Maciej Mizgajski, przy trafieniu na 4:4. Wcześniej Słoweńcy po ładnej kombinacji ponownie wyszli na jednobramkowe prowadzenie. Do końca kibice w hali w Zagorje nad Sawą oglądali niemniej frapujące spotkanie jak to sprzed blisko dwóch lat w Tychach. Ba, nawet rezultat meczu okazał się bliźniaczy, znów padł tuzin gol. Autorem ostatniego, z przedłużonego rzutu karnego, był kolejny z zawodników mistrza kraju – Artur Popławski.

TP