Futsal

Futsal | 17-02-18

Red Dragons Pniewy – Rekord B-B 0:4 (0:1)

Czternasta wygrana biało-zielonych z rzędu w bieżącym sezonie!

Rekord  – Rekord Bielsko-Biała 0:4 (0:1).

Rekord: Nawrat – Popławski, Bondar, Budniak, Marek, Janovsky, Kubik, Seidler, Franz, Biel, Cichy, Gąsior, Surmiak, Kałuża.

 0:1 Solecki  (1.min. sam.) 

0:2 Bondar  (25.min) 

0:3 Bondar (39.min) 

0:4 Seidler  (40.min.)

Z pewnymi obawami oczekiwaliśmy, na pierwsze po długiej przerwie ligowe spotkanie mistrzów Polski. O tym, że potencjał i gra Red Dragons Pniewy w ostatnich tygodniach znacznie wzrosły, pisaliśmy w przedmeczowej zapowiedzi. Ale nie to było przyczyną delikatnej asekuracji. Raczej niepewność, co do aktualnej dyspozycji biało-zielonych, którzy przez blisko miesiąc trenowali w bardzo okrojonym składzie.

Mecz znakomicie się dla nas rozpoczął, już po 44 sekundach i świetnie rozegranym rzucie rożnym objęliśmy prowadzenie. Próbujący ratować swój zespół przed utratą gola Dominik Solecki, trącił piłkę na linii bramkowej i to jemu zapisano trafienie samobójcze. Inicjatywa, co było zresztą do przewidzenia, była po naszej stronie, gospodarze przez cały mecz starali się być również dość aktywni w ofensywie, jednak większość strzałów z jakimi musiał poradzić sobie Bartłomiej Nawrat, to uderzenia z dalszej odległości. Takich, celnych, prób „Dragonsi” mieli w pierwszej połowie kilka, najbliżej powodzenia byli w 19 minucie, kiedy to trzykrotnie mocno i celnie uderzał Roman Wachuła. Dwa razy po obronie naszego bramkarza piłka wracała pod nogi zawodników z Pniew, ale dobitki również nie były skuteczne.

Znacznie więcej działo się pod bramką Jakuba Budycha, który na pewno był w tym meczu wyróżniającą się postacią w ekipie miejscowych. To jednak wcale nie usprawiedliwia strzeleckich „popisów” naszych graczy, którzy marnowali najbardziej dogodne sytuacje podbramkowe. Dość powiedzieć, że siódmej i ósmej minucie stworzyli klika idealnych okazji z których przynajmniej 2-3 powinny bezwzględnie zakończyć się zdobyciem bramki, a tym samym mecz byłby „zamknięty”.

Tak się jednak nie stało, na kolejną zdobycz bramkową musieliśmy czekać aż do 25 minuty. Utrzymujące się nikłe prowadzenie faworyta, na pewno mobilizowało „Czerwone Smoki” do wzmożonego wysiłku i przy pewniej dozie ich szczęścia, mecz mógłby być dla nas bardziej nerwowy. Nie zmienia to faktu, że każdy inny rezultat tej rywalizacji niż wygrana Rekordu byłby niesprawiedliwy, bowiem przez całe 40 minut to goście byli zespołem dominującym i po prostu lepszym. Potrzebny do spokojnej kontroli meczu luz, wprowadził w 25. minucie Oleksandr Bondar, który wykorzystał dokładne zagranie B. Nawrata. Najbliżej kontaktowej bramki pniewianie byli w 35. minucie, kiedy po sporym zamieszaniu pod bielską bramką przed szansą stanął Adam Wachoński – górą nasz bramkarz. W tej samej minucie drugą żółtą kartką ukarany został Adrian Skrzypek, ale przewagi czterech na trzech również nie udało się wykorzystać.

Końcówka to błysk, mało widocznego w tym meczu, Michala Seidlera, który najpierw asystował przy drugiej bramce O. Bondara, a następnie posłał piłkę do pustej bramki Red Dragons, w chwili gdy ci próbowali gry z wycofanym bramkarzem, tym samym ustalając końcowy wynik.

Poprawny mecz w wykonaniu podopiecznych Andrzeja Szłapy, w którym „przyczepić się” można głównie do braku skuteczności. Jeden z internetowych portali, średnio zorientowany w realiach naszej ekstraklasy, zapowiadając ten mecz zadał pytanie - „13 zwycięstw z rzędu i stop?”. Odpowiedź już znamy.

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                MH