Futsal

Futsal | 26-02-18

Rekord B-B – AZS UŚ Katowice 7:3 (1:1)

Liderowi Futsal Ekstraklasy niełatwo było o podtrzymanie zwycięskiej passy.

Rekord Bielsko-Biała – AZS UŚ Katowice 7:3 (1:1)

0:1 Kmiecik (2. min.)

1:1 Surmiak (12. min.)

1:2 Pękala (25. min.)

2:2 Seidler (30. min.)

3:2 Bondar (33. min.)

4:2 Salisz (37. min. sam.)

5:2 Marek (37. min)

6:2 Popławski (38. min.)

7:2 Biel (39. min.)

7:3 Podobiński (39. min.)

Rekord: Nawrat – Kubik, Biel, Seidler, Franz, Bondar, Surmiak, Budniak, Marek, Popławski, Cichy, Kałuża

Końcowy rezultat nie oddaje skali wysiłku, jaki musieli włożyć w to spotkanie bielszczanie, by odnieść 15-te w bieżącym sezonie zwycięstwo. Już pierwsza akcja gości, po której minimalnie chybił Kamil Kmiecik, powinna uruchomić mały alarm wśród naszych graczy. Ale najwyraźniej nie uruchomiła. W kolejnej akcji chybił co prawda Jędrzej Jasiński, lecz - „do trzech razy sztuka” - nim upłynęło 120 sekund, po „klepce” z J. Jasińskim, tym razem okazji nie zmarnował K. Kmiecik i było 0:1. Jak w każdym z dotychczasowych spotkań inicjatywa była po stronie Rekordu, ale konsekwentna postawa katowiczan w defensywie, przez długi czas nie pozwala na stworzenie konkretnych sytuacji do zdobycia bramki. Inna rzecz, że ataki biało-zielonych, delikatnie rzecz ujmując, do zbyt dobrze rozgrywanych nie należały. Większość prób pokonania Kamila Lasika w pierwszej połowie to strzały z dystansu, dopiero po upływie około 10 minut pojawiły się te klarowniejsze i z reguły działo się tak, dzięki precyzyjnym podaniom Oleksandra Bondara. Zagrań ukraińskiego zawodnika Rekordu nie potrafili jednak wykorzystać ani Paweł Budniak, ani Rafał Franz a także dwukrotnie Michał Marek. Jednak podania, którym popisał się O. Bondar w 12 minucie, Kamil Surmiak nie mógł zmarnować – kierując piłkę do pustej bramki doprowadził do remisu. Na tym oba zespoły poprzestały, mimo kilku okazji, również pod naszą bramką, w pierwszej połowie wynik nie uległ już zmianie.

Po zmianie stron można było odnieść wrażenie, że wzrosło zarówno zaangażowanie jak i tempo gry po stronie „rekordzistów”. Agresywniej grali w pressingu, bliżej rywali, co przekładało się na szybki odbiór piłki. W 22 minucie minimalnie przestrzelił P. Budniak, minutę później kolejne kapitalne podanie O. Bondara zmarnował Michal Seidler, a tej samej minucie nie sięgnął piłki R. Franz. Kiedy wydawało się, że bramka dla Rekordu paść w końcu musi, fatalny w skutkach błąd popełnił O. Bondar. Rozgrywający bardzo dobry mecz Ukrainiec stracił piłkę na środku boiska na rzecz Sławomira Pękali, który wykorzystał sytuację sam na sam z Bartłomiejem Nawratem.

Dopiero po tej stracie widać było po grze biało-zielonych, że zrozumieli iż nie są to przelewki. Zaczęli grać coraz szybciej, wymuszając błędy na rywalach. W końcu w 30 minucie M. Seidler wykorzystał podanie Michała Kubika i doprowadził do wyrównania. Sporo ożywienia wniósł też do gry wprowadzony w drugiej połowie Artur Popławski. To on rozprowadził akcję, po której O. Bondarowi asystował P. Budniak i objęliśmy prowadzenie. W kolejnej powinien sam zdobyć bramkę – po wycofaniu bramkarza przez AZS UŚ, przechwycił piłkę ograł jednego z obrońców ale trafił w słupek. Odbita piłka trafiła jednak w interweniującego Krzysztofa Salisza i wpadła do siatki. To była 37 minuta, pierwsza w której i bielscy kibice i cały zespół mogli odetchnąć z ulgą, bowiem „rekordziści” odzyskali pełną kontrolę nad meczem. Dalej było już tylko łatwiej, jeszcze trzy trafienia lidera ekstraklasy, bramka Konrada Podobińskiego „na otarcie łez” i koniec spotkania – trzy punkty pozostały w Bielsku.