Futsal

Futsal | 11-04-18

Seidler: bylibyśmy debilami!

Pojawienie się 28-letniego reprezentanta Czech w Rekordzie, w ogóle – w rozgrywkach Futsal Ekstraklasy, stało się odczuwalne „od zaraz”.

Michal Seidler znacząco wzmocnił siłę ognia aktualnych mistrzów Polski. Z dotychczasowych 147-u trafień, 27 było dziełem reprezentanta naszych południowych sąsiadów. Jakichkolwiek problemów adaptacyjnych nie odnotowano, co w sporej mierze było zasługą Jego krajana, kapitana Rekordu – Jana Janovsky’ego. „Honza” był i jest przewodnikiem Michala w klubie, w mieście, w polskiej lidze, niejednokrotnie także tłumaczem (dzięki za pomoc w przeprowadzeniu wywiadu – przyp. TP) W najbliższym spotkaniu Futsal Ekstraklasy z gliwickim Piastem popularnego „Jumbo” czeka kartkowa absencja, zatem wykorzystując wolne od  ligowych obowiązków uaktywniliśmy „rekordzistę” medialnie.

Grasz dla Rekordu i w polskiej lidze blisko 10-ciu miesięcy, Twoja ocena poziomu Futsal Ekstraklasy?

- W porównaniu do ligi węgierskiej, czy czeskiej to tam gra się bardziej technicznie, natomiast w Polsce preferuje się raczej siłowy futsal. Ale drugiej strony polska Futsal Ekstraklasa jest mimo wszystko bardziej wyrównana. Na Węgrzech i w Czechach zawsze był jeden hegemon, a tu mimo naszej przewagi nad konkurencją liga jest o wiele bardziej wyrównana.

A jak się czujesz w Rekordzie?

- Bardzo dobrze. Sam ośrodek, organizacja klubu, z niczym nie ma problemu –wszystko jest super!

Ile zasługi w tym, że trafiłeś do Bielska-Białej, do Rekordu, Honzy Janovsky’ego?

- Wielka jego zasługa, wielka!

Skąd ksywka „Jumbo”?

- Odziedziczyłem ją po swoim Tacie, który grał amatorsko w koszykówkę, stąd ta ksywka.

Wróćmy na ligową płaszczyznę, masz w dorobku tytułu mistrzowskie Słowacji i Węgier, znasz swoją rodzimą, czeską Varta Ligę, jaka jest według ciebie hierarchia ….

- Wolę się odnieść do aktualności, bo od momentu kiedy ja grałem np. w Czechach i na Słowacji minęło sporo czasu, a akurat w tych dwóch ligach dużo zmieniło się na lepsze. Pojawiło się tam wielu obcokrajowców, co na pewno wpłynęło korzystnie na poziom rozgrywek. Gdybym miał porównać siłę tych lig, to chyba najwyżej oceniłbym rywalizację w Czechach, później polską i węgierską ligę na jednym poziomie, a najniżej tę na Słowacji.

W styczniu po raz czwarty zostałeś wyróżniony tytułem futsalowca roku w Czechach, to staje się pomału normą ….

- Nie, nie, to na pewno nie jest dla mnie norma.

Zaskakująco i niespodziewanie reprezentacji Czech zabrakło w słoweńskich UEFA Futsal Euro…..

- Nie do końca zgadzam się z określeniem – „zaskakująco i niespodziewanie”. Po prostu reprezentacje, które kiedyś były niżej od nas notowane „dojechały” do naszego poziomu, albo są nawet wyżej w hierarchii. Stawka w Europie jest o wiele bardziej wyrównana, niż przed laty. Weźmy za przykład Francję, o Kazachstanie już nie mówiąc.

Najtrudniejszy rywal z jakim zetknąłeś się w FE – zespołowo oraz indywidualnie?

- Zespół? Na pewno Gatta Zduńska Wola, to futsalowo najlepsza ekipa z jaką się tutaj mierzyłem. Natomiast najgorzej, najtrudniej mi się grało przeciwko AZS-owi Katowice. A indywidualnie? Najlepszy technicznie w Polsce jest Paweł Budniak, ale on na szczęście gra u nas.

Zanotowałeś już kiedyś wcześniej taką serię jak z biało-zielonymi – 20 wygranych, w dwudziestu meczach?

- Chyba nie, choć może na Węgrzech, w Raba ETO Gyor…? Ale nawet jeśli tam się przytrafiła taka seria, to z pewnością z jakimś remisem w trakcie.

Wyobrażasz sobie, aby Rekord mógł nie zdobyć mistrzostwa Polski w tym sezonie?

- No nie, chyba bylibyśmy debilami (śmiech)!

Jak oceniasz szanse na wygranie klasyfikacji najlepszych strzelców FE w wyścigu z Marcinem Mikołajewiczem i Danielem Krawczykiem?

- Będę się starał wygrać ten wyścig, bo każde osiągniecie indywidualne, każdy tytuł to fajna rzecz. Ale to nie jest najważniejsze. Najważniejszy jest tytuł mistrzowski zdobyty przez drużynę.

TP/foto: PM