SMS

SMS | 28-01-18

Potęga mistrzowskiego zespołu U-14


 

20-latkowie Rekordu kończyli 2017 rok złotymi medalami, drużyna U-14 w identyczny sposób rozpoczęła rok 2018!

Nieprzewidywalni

To chyba najbardziej nieprzewidywalna z kategorii wiekowych, w której toczy się od lat rywalizacja o Młodzieżowe Mistrzostwo Polski w futsalu. Tu w grze wciąż w dużym stopniu widoczny jest „trawiasty pierwiastek” – to po pierwsze. Po drugie, to najmłodsza z kategorii, w której walczy się o medale, o prymat w kraju. Zatem stres, nerwy, pętające niejednokrotnie nogi napięcie psychiczne  – jak zwał tak zwał – jest czymś jak najbardziej naturalnym. Dlatego wszelkie próby przewidywania, doszukiwania się murowanych kandydatów wśród 14-latków miewa nikłe oparcie w rzeczywistości. Jedna jest wszakże prawidłowość, nie ma przypadkowości, bowiem kto i jak pracuje, tak na finał fetuje…

Statystycznie

Żaden inny klub, jak właśnie Rekord, nie może się chwalić się startem we wszystkich ośmiu turniejach finałowych MMP do lat 14-stu. Pierwsza lokata w tabeli wszech czasów jest najlepszą wykładnią dorobku biało-zielonych. Ale mistrzostwo kraju było udziałem „rekordzistów” dotąd tylko jeden raz – w 2014 roku. Złotym medalem wywalczonym w Ustce bielszczanie zrównali się w tej statystyce z ekipami Gwiazdy Ruda Śląska i GKS-u Wikielec. Dodajmy, iż w klubowej kolekcji są jeszcze trzy brązowe krążki zdobyte przez czternastolatków Rekordu.

Kluczowe 7:0

W grupowych eliminacjach w bielskim obozie najbardziej obawiano się potyczki z opolską Odrą. Zasadnie, jako że zamykające rywalizację w grupie B spotkanie z opolanami zakończyło się bez rozstrzygnięcia, remisem 1:1. Tak więc o bardzo istotnym w układzie turniejowej drabinki pierwszym miejscu, decydowały gole strzelone graczom Promienia Żary. Młodzi futsalowcy Odry trafili trzy razy, bielszczanie zaaplikowali ekipie z Lubuskiego siedem goli – to był klucz! Ćwierć- i półfinałowe konfrontacje podopiecznych Andrei Bucciola nie należały do epickich bitew. Z należnym szacunkiem, ale surowo biało-zieloni potraktowali zespół z Obornik (7:2) i Torunia (4:0). Finał należał do bezsprzecznie najlepszych drużyn całych zawodów i zgodnie z życzeniem włoskiego trenera „rekordzistów” dopiero tam trafili oni na zespół UKS-u Sobek Kraków. Po fatalnym dla bielszczan starcie i golu „na dzień dobry” rywali, można było mieć uzasadnione obawy o odporność psychiczną. Gdy jednak minęły wynikające ze stawki meczu trema i stres, Marcel Migas i Jonasz Piękoś, w krótkim odstępie czasu po przerwie przechylili szalę zwycięstwa na bielską stronę.

Adrenalina przed monitorem

Piotr Szymura (członek zarządu BTS Rekord, szkoleniowiec mistrzów Polski U-20) – Bardzo się cieszę z tego mistrzostwa, i z tego, że zdobyliśmy je po raz drugi, bo to „trudna” kategoria w szkoleniu futsalowym. Choć nasi wychowankowie już wcześniej mają styczność z futsalem, to tak naprawdę pierwsza z kategorii, w której rywalizuje się na arenie ogólnopolskiej. Tym bardziej cenimy sobie w klubie drugi tytuł Mistrzów Polski czternastolatków. Tym razem świętujemy sukces wywalczony w nadmorskiej Ustce. I tu moja, trochę „niepolityczna” (śmiech) dygresja. Mam tak z obserwacją meczów młodzieżowych, a nawet seniorskich drużyn Rekordu, że gdy gramy słabo, nie pokazujemy fajnej gry mój poziom kibicowania trochę spada. Trochę w myśl zasady, którą wpoił mi nasz wieloletni mentor Leszek Szymonowicz, że szlachectwo zobowiązuje (śmiech). W przypadku naszej tegorocznej ekipy U-14 cały czas mocno kibicowałem. Bo zarówno gra jak i wyniki były super. Trzeba pamiętać, że w młodzieżowym futsalu, szczególnie tak młodej kategorii wiekowej, bywa tak, że o powodzeniu w meczu decyduje jedna akcja, a fajna gra wcale nie musi przełożyć się na równie dobry wynik końcowy. Podsumowując na podstawie tego co zaobserwowałem (a widziałem praktycznie wszystkie nasze mecze), uważam że byliśmy najlepiej grającą drużyną w turnieju. Co mnie najbardziej cieszy, to to iż chłopcy obok niemałych umiejętności taktycznych zademonstrowali dużo walorów piłkarskich. Moim zdaniem, na tym etapie jest to o wiele ważniejsze, niż kwestie związane z taktyką.

Nie gwiazdy, a team

Andrea Bucciol (szkoleniowiec mistrzów Polski U-14 z 2014 i z 2018 roku): - Trudno porównać te oba sukcesy. Wtedy pracowaliśmy z chłopakami z rocznika głównie ’99 znacznie dłużej, teraz trwało to znacznie krócej. Z tamtej ekipy wypłynęli m.in. Szymon Cichy, Marek Heller, Mikołaj i Tomek Franusikowie, Mateusz Madzia, Wojtek Łasak. Bez problemu mogę wymienić wszystkich. Tym razem nie mieliśmy w składzie „gwiazd”, ale za to była bardzo mocna grupa. Nie było jednego, dwóch graczy robiących różnicę, ale był team. Ile razu nie wprowadzałem na boisko zmienników, jakość zawsze była ta sama. To była realna siła naszego zespołu, co najlepiej było widać w meczu finałowym. Sobek zaczął bardzo mocno, ale później było już słabiej. My w tym czasie non-stop trzymaliśmy poziom. Czy jestem szczęśliwy? Kurde – bardzo!!! (śmiech) Kiedy sobie pomyślę, że jeszcze trzy dni przed wyjazdem do Ustki trzy czwarte zespołu chorowało, a dwa dni przed startem na treningu pojawiło się sześciu ludzi, to jak mam nie być szczęśliwy?! Gratulacje dla wszystkich – dla chłopaków, w tym także tych, którzy z nami trenowali przez wiele tygodni, a na turniej nie pojechali oraz dla moich współpracowników.

Praca zbiorowa

Dariusz Rucki (trener zawodników z rocznika 2003, graczy zespołu I Wojewódzkiej Ligi Trampkarzy) – Warto było ciężko pracować, warto było cierpliwie czekać na taki sukces. A przecież trzeba wspomnieć, że los dla naszego zespołu nie był łaskawy, ani w ostatnich miesiącach, ani tygodniach. Podnieślimy się po kryzysowych momentach, mamy w nagrodę złoty medal. Mój osobisty hołd za wielką pracę dla Andrei Bucciola, któremu mogłem służyć co najwyżej dobrą radą. Wiele pracy wykonał przy zespole również Bartek Nawrat. Swojej zasługi ma także Tomek Skowroński, trener chłopaków z rocznika 2004, który wobec moich innych obowiązków zastąpił mnie w Ustce. Nie bez znaczenia było wsparcie rodziców, którzy w sile szesnastu osób dotarli nad morze, po przejechaniu sześciuset kilometrów. To geneza całego sukcesu, na który zapracowało wiele osób, ale najbardziej chłopaki, oni są najważniejsi! To jest mega-zespół, mega-fajnych chłopaków. Ażeby dopełnić tego wątku nie mogę nie wspomnieć, że nam – trenerom – było ogromnie żal, iż na turniej mogło pojechać tylko czternastu zawodników, gdyż na starcie przygotowań pracowała z nami większa grupa. To kolektyw fajnych piłkarzy o wyrównanych umiejętnościach.

Nikt nie odstawał i wsparcie w bramce

Filip Gawlak (kapitan drużyny): - Nasz pierwszy złoty medal, mam nadzieję – nie ostatni. Spodziewałem się  takiego przebiegu turnieju, tego że pojawi się  na starcie kilka bardzo dobrych drużyn. Na jedną z takich trafiliśmy w eliminacjach. Remis w grupie z Odrą Opole okazał się dla nas bardzo ważny. Dzięki temu wynikowi mieliśmy ciut łatwiej w turniejowej drabince. Tak, to miało wpływ na nasze losy w turnieju. Nasze atuty? Drużyna! Nikt nie odstawał od reszty. Zwrócę uwagę, że w „Top 5” strzelców jest trzech naszych ludzi. No i mieliśmy dobre wsparcie w bramce Pawła Mury. Prawdę mówiąc nie tylko ja jestem zdziwiony, że nie został wybrany najlepszym bramkarzem turnieju, gdyż zagrał bardzo dobre zawody, tak jak cała drużyna.

TP/foto: gp24.pl