Piłka nożna

Piłka nożna | 15-08-17

Polonia Głubczyce – Rekord B-B 1:2 (1:2)

Druga wizyta bielszczan u beniaminka, drugie zwycięstwo!

Po meczu otwarcia sezonu i wygranej w Gorzowie Wielkopolskim „rekordziści” zawitali do kolejnego III-ligowego nowicjusza. Piłkarze Polonii nie zaznali dotąd samu punktowej zdobyczy, mieli więc swego rodzaju dylemat – zaatakować faworyzowanych gości, czy też może schować się za podwójną gardą i czekać na rozwój wydarzeń. Z początku gospodarze wydawali się realizować pierwszy z wariantów, starali się równoważyć ofensywę Rekordu. Tak wyglądał jednak tylko pierwszy kwadrans gry, po nim zdecydowanie inicjatywę przejęła ekipa z Cygańskiego Lasu. Kwestią czasu pozostało uargumentować osiagniętą przewagę golami. Bielszczanie cierpliwie grali, czekali i się doczekali. Doskonale nakręcała ofensywę „rekordzistów” oś – Dawid Nagi, Marek Profic i Ronald M. Solorzano. Głównie dzięki temu tercetowi gra „do przodu” nabrała ładnego dla oka kibica kolorytu i urozmaicenia. Świetną postawę dwaj pierwsi z wymienionych podkreślili jeszcze bardziej znakomitymi, efektownymi golami. Wyborny obraz uległ zmąceniu w samej końcowe pierwszej odsłony. Niepokój zasiało samobójcze trafienie Michała Bojdysa, choć sam niefortunny strzelec był najmniej winny przy straconej bramce. Natomiast tuż przed końcowym gwizdkiem arbitra kontuzji mięśniowej doznał M. Profic i dalszy udział w meczu „rekordzisty” był już wykluczony.

Oba te zdarzenia nie pozostały bez wpływu na przebieg dalszej części spotkania. Po pierwsze, utrata gola kontaktowego pozbawiła bielszczan komfortu i pewności poczynań. Personalny ubytek w linii środkowej również okazał się odczuwalny. Niemniej przyjezdni mieli kilka okazji do „zamknięcia meczu”, jak choćby Michał Czernek, który trafił w poprzeczkę w 47. minucie, czy Marek Sobik w 82. minucie, kiedy mógł, a raczej powinien bardziej przyłożyć się do uderzenia z niewielkiej odległości. A tak, obserwowaliśmy nerwową końcówkę. Gospodarze nie stworzyli co prawda żadnej sytuacji z gatunku stuprocentowych, sięgali raczej po proste formy piłkarskiego wyrazu. Albo inaczej, jak celnie określił to rutynowany obrońca Polonii – Jacek Broniewicz, gospodarze grali „na aferę”. Niemniej w futbolu zdarzały się już niejednokrotnie takie rzeczy, jak przypadkowe gole przesądzające o końcowym rezultacie. Tyle, że bezpieczeństwa bielskich tyłów dobrze strzegli bezbłędni tego dnia – Dariusz Rucki z Krzysztofem Żerdką.

TP/foto-archiwum: PM

Zapis naszej relacji „na żywo”: