Piłka nożna
Zdrowia i cierpliwości
Dla Mateusza Waliczka mecz śląskiego finału rozgrywek o Pucharu Polski miał smak słodko-gorzki.
„Rekordziści” wprawdzie ograli 24 czerwca br. radzionkowian 1:0 na ich stadionie, ale dla lewego obrońcy naszego zespołu spotkanie zakończyło się o wiele wcześniej, zanim odbyła się ceremonia wręczenia trofeum. Przed upływem 20. minuty potyczki z „Cidrami” gracz biało-zielonych ruszył w swoim stylu z akcją ofensywną, doszło do starcia z graczem rywali, ale z gatunku takich, których dziesiątki w trakcie meczu, takich które nie zwróciło niczyjej szczególnej uwagi. Nawet arbiter nie zareagował gwizdkiem na całe zdarzenie. Tymczasem popularny „Wali” upadł i podniósł się z murawy dopiero po kilkudziesięciu sekundach z pomocą fizjoterapeuty i kolegów z drużyny.
– Z początku wydawało się, że to tylko skręcenie w stawie kolanowym, ale już po wykonaniu rezonansu magnetycznego wszystko było jasne i bez złudzeń – zerwanie więzadła krzyżowego-przedniego w prawym kolanie– wspomina wychowanek Rekordu. Medyczną opiekę nad naszym graczem roztoczył dr Piotr Zagórski, który m.in. udanie przeprowadził zabieg operacyjny i rehabilitację „Sanii” Bondara. Troskliwa opieka opieką, ale i w przypadku Mateusza zachodziła konieczność zoperowania kontuzjowanego kolana. – Podobnie jak 13 lat temu zabieg wykonał doktor Mariusz Smolik, tyle że wówczas operowane było moje lewe kolano. Tego, że wszystko wtedy było „zrobione OK.”, dowodzi fakt, że od tego czasu nie mam z nim problemów. Jestem przekonany, że analogicznie będzie i teraz. W ogóle na podstawie tamtego i tegorocznego przypadku łatwo dostrzegalny jest postęp w medycynie. Wtedy, tych trzynaście lat temu, dopiero po sześciu tygodniach poruszania się z pomocą kul zacząłem długotrwałą rehabilitację. Teraz wszystko zaczęło się praktycznie nazajutrz po wykonaniu zabiegu, który trwał blisko dwie godziny. Można powiedzieć, że od 16 września pracuję nad powrotem do pełnej dyspozycji. Za tydzień czeka mnie wyciągniecie szwów, a po upływie następnych siedmiu dni powinienem już przejść do pełnej rehabilitacji – zapowiada „rekordzista”.
Na wszelkie dywagacje o powrocie na boisko jest oczywiście o wiele za wcześnie. Licznik ligowych występów M. Waliczka w biało-zielonych barwach zatrzymał się na „wskaźniku” 224 i raczej nieprędko ruszy. Ale wszyscy liczymy, mamy nadzieję, że już na wiosnę przyszłego roku „Wali” będzie mógł dalej śrubować rekord …Rekordu. A na razie życzymy, jak w tytule…
TP/foto (z meczu Ruch Radzionków - Rekord): PM