Piłka nożna
Z trenerskiej ławki – Szymon Niemczyk
Wprawdzie to już środek tygodnia, ale z drugim trenerem III-ligowców oraz szkoleniowcem a-klasowych rezerw wracamy jeszcze do wydarzeń weekendowych.
Odwróćmy zwyczajową kolejność pytań w naszym cyklu. Które z weekendowych spotkań drużyn Rekordu wywarło na Tobie największe wrażenie in plus lub in minus?
- Podejrzanie proste pytanie jak na początek (śmiech). In plus, oczywiście, drużyna Futsal Ekstraklasy - rozumiem, że mecz piątkowy wlicza się do weekendu? Rozmiary zwycięstwa, w rzeczy samej, budzą respekt. Oglądałem ten mecz z wysokości trybun i trzeba przyznać, że drużyna Pogoni ’04 obrała „samobójczą” strategię na początku spotkania i w zasadzie w 5. minucie było już po wszystkim… Warto jednak odnotować, że drużyna Maćka Tokarczyka odniosła jeszcze okazalsze zwycięstwo w lidze młodzików rocznika 2005! In minus, niestety, nasza trzecioligowa drużyna seniorów, chociaż tutaj najważniejszy jest kontekst, ale o tym pewnie jeszcze będziemy rozmawiać za chwilę.
No właśnie, niestety pozytywnie nie zaskoczyli trzecioligowcy w spotkaniu z Pniówkiem – Twój komentarz?
- Zgadza się, aczkolwiek, tak jak wspomniałem wcześniej, najważniejszy jest kontekst tej porażki. Gdyby brać pod uwagę „suchy” wynik to faktycznie daliśmy „plamę”, ale jeżeli spojrzeć na to z perspektywy gry w osłabieniu przez 90 minut (czerwona kartka w 5. minucie i doliczonego czasu gry również pięć minut), to myślę, że należy nabrać pewnego dystansu i ostrożności w ferowaniu osądów. Jesteśmy wszyscy mocno rozczarowani i źli po tym meczu, bo byliśmy świetnie do niego przygotowani pod względem taktycznym, lecz niestety sytuacja z 5-tej minuty pokrzyżowała wszelkie plany i całą strategię gry. Do tego doszło bardzo grząskie, po obfitych opadach, boisko, przez co prowadzenie równorzędnej walki na dystansie całego meczu, było po prostu nierealne.
Za to prowadzone przez Ciebie a-klasowe rezerwy spełniły chyba oczekiwania?
- Jak najbardziej! Drużyna zagrała, naprawdę, bardzo dobry mecz. Mieliśmy pełną kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami od początku do samego końca. Strzeliliśmy pięć goli, nie straciliśmy żadnego, ciężko mi sobie przypomnieć jakiekolwiek konkretne zagrożenie pod naszą bramką, a sytuacji do zdobycia kolejnych bramek wykreowaliśmy jeszcze całkiem sporo.
A tak w ogóle jak się pracuje ciągnąc dwa wózki, czyli asystentura przy III-ligowej ekipie oraz prowadzenie wspomnianej „dwójki?
- Cóż, na nadmiar czasu wolnego narzekać nie mogę (śmiech). Nie ukrywam, że pracy jest mnóstwo, dzień zazwyczaj zaczynam o 7-ej rano, a kończę o 20-ej. Przerwy pomiędzy treningami juniorów i seniorów poświęcam na analizy spotkań ligowych obu drużyn, a w weekend dwa mecze, więc tydzień mam wypełniony do maksimum. Obiecałem sobie jednak, że nie zaniedbam żadnej z drużyn, że wydajność mojej pracy nie spadnie po objęciu stanowiska II trenera i wydaje mi się, że jak dotąd wywiązuje się z danej sobie obietnicy.
W najbliższy weekend czeka Cię małe „szkoleniowe rozdwojenie jaźni” – trzecioligowcy jadą do Zielonej Góry, ty z drużyną z kolei wybierasz się do pobliskich Buczkowic?
- Niestety, nasi a-klasowi rywale rzadko są skorzy do przekładania naszych spotkań, przez co często nie mogę być obecny na wyjazdowych meczach III ligi. Szkoda mi tego, bo chcę być z każdą z drużyn na każdym meczu, niestety rzeczywistość jest taka a nie inna, więc czasem po prostu terminarz nas „rozdziela”. Niemniej czekają nas dwa ciężkie mecze – jako trzecioligowcy mamy coś do udowodnienia po tym niefortunnym meczu z Pniówkiem, a z Buczkowicami również spodziewam się ciekawego widowiska, choćby dlatego że mocno postawili się drużynie z Pisarzowic, która jak dotąd wygrała wszystkie swoje mecze. Dlatego bez cienia wątpliwości – będzie ciekawie.
TP/foto: PM