Piłka nożna
Ślęza Wrocław – Rekord B-B 3:0 (1:0)
Nie udała się "rekordzistom" eskapada do stolicy Dolnego Śląska.
Ślęza Wrocław – Rekord Bielsko-Biała 3:0 (1:0)
1:0 Repski (30. min.)
2:0 Firlej (59. min.)
3:0 Jarczak (75. min.)
Ślęza: Gorczyca – Łątka, Repski, Mańkowski, Małecki, Molski, Wdowiak, Bohdanowicz, Traczyk, Kluzek, Firlej
Rekord: Żerdka – Nagi, Bojdys, Madzia, Dudek (65. Ogrocki), Żołna, Profic (80. Czernek), Szędzielarz, Sobik, Kubica (55. Hilbrycht), Hałat (65. Solorzano)
Sędzia: Łapkowski (Świebodzin)
Oprócz tego, że bielszczanie wracają z Wrocławia bez punktu (ów), to z pewnością nie rozegrali spotkania, które warto będzie rozpamiętywać w długie, jesienne wieczory. Mimo kiepskiego stanu boiska gracze Ślęzy potwierdzili swoje walory, w tym m.in. dobre zaawansowanie techniczne, natomiast biało-zieloni, oględnie rzecz ujmując, nie zachwycili. Jeszcze przy bezbramkowym wyniku szczęścia uderzeniem w okolice okienka bramki miejscowych szukał Łukasz Szędzielarz. Gospodarze byli bardziej konkretni, po dobrej akcji skrzydłem z 30. minuty meczu i niezłym dośrodkowaniu całość strzałem z ok. 10-ciu metrów zamknął Adrian Repski. To była pierwsza i jedyna bramka stracona przez bielszczan w „normalnych” okolicznościach, pozostałe były niczym mikołajkowe prezenty.
W sporym zamieszaniu pod bramką Krzysztofa Żerdki nieszczęśliwie interweniował Jan Dudek. Obrońca Rekordu chciał wyekspediować piłkę na korner, a przypadkowo wyszło z tego zamierzenia podanie do Macieja Firleja. Jeden z najskuteczniejszych strzelców w grupie trzeciej wiedział jak taką okazję spożytkować. Wprawdzie asystent sędziego uniósł w górę chorągiewkę sygnalizując pozycję spaloną napastnika, ale główny arbiter zweryfikował całość, jako prawidłowo zdobytego gola. W jeszcze bardziej kuriozalny sposób goście stracili trzecią bramkę. Kamil Żołna chciał odegrać piłkę wstecz do K. Żerdki, tyle że nie dostrzegł będącego w pobliżu akcji Tobiasza Jarczaka. Gracz Ślęzy także skrzętnie wykorzystał nadarzającą się okazję.
Po stronie aktywów naszej drużyny w zasadzie wymienić można tylko niezłą okazję Dawida Hałata, który po podaniu Marka Sobika uderzył z okolic linii pola karnego wprost w bramkarza miejscowych. Przed szansą stanął również Damian Hilbrycht, który w dużym zamieszaniu zdołał oddać strzał, i to nawet z niewielkiej odległości, ale po nim futbolówką ugrzęzła w …piaskownicy, gdyż taką konsystencję miały oba pola bramkowe. No i jeszcze jedno - bielszczanie egzekwowali aż tuzin rzutów rożnych, efektów niestety - zero.
Pomeczowa opinia trenera – Piotr Jaroszek: - Słabo zagraliśmy. Nie było w zespole nikogo wyróżniającego się, kogoś kto pociągnąłby naszą grę. Niby staraliśmy się, chcieliśmy, ale to było za mało na Ślęzę, która tak po piłkarsku mogła się podobać.
TP/foto: PM