Piłka nożna
Zagłębie Sosnowiec – Rekord B-B 3:1 (2:0) + wideo
To był dla „rekordzistów” najtrudniejszy z dotychczasowych z zimowych sprawdzianów.
Zagłębie Sosnowiec – Rekord Bielsko-Biała 3:1 (2:0)
1:0 Pribula (25. min.)
2:0 Nawotka (39. min.)
3:0 Kumor (76. min.)
3:1 Ogrocki (87. min.)
Rekord: Żerdka – Gaudyn, Rucki, Wyroba, Żołna, Gleń, Profic, Hilbrycht, Ogrocki, Czernek, Czapla oraz Kucharski, Nagi, Heller, Groń, Ślosarczyk, Kubica, Motyka, Sobik, Caputa
Już po zakończeniu sparingu z przedstawicielem Nice I Ligi można jego przebieg określić w ten sposób – przez 15-20 minut otwarcia sosnowiczanie dali się „rekordzistom” wyszumieć, aby z czasem przystąpić do bezlitosnego punktowania zespołu gości. Wspomniany okres gry był całkiem obiecujący dla bielszczan, ale nic więcej. Mimo kilku dogodnych szans żadna nie przerodziła się w bramkową zdobycz. Już w 3. minucie spotkania nikt z przyjezdnych nie domknął akcji skrzydłem Mateusza Glenia. 120 sekund później Matko Perdijić zdołał sparować mocne uderzenie Arkadiusza Czapli, a po poprawce Dawida Ogrockiego zza linii pola karnego piłką poszybowała nad bramką. Jeszcze nie opadły emocje na ławce Rekordu po tej sytuacji, gdy z bliska chybił celu Kamil Żołna. Dobre akcenty w ofensywie naszego zespołu, to kilka niezłych strzałów z dystansu, z których uderzenie D. Ogrockiego sprawiło najwięcej problemów golkiperowi Zagłębia.
Z czasem do głosu coraz częściej dochodzili podopieczni Dariusza Dudka. Nie było w tym absolutnie nic zaskakującego, raczej nawet spodziewanego. Szkoda tylko, że dwa gole pierwszoligowcy zdobyli po błędach, których można było uniknąć. O ile jeszcze gol otwarcia Martina Pribuli, choć do zapobieżenia, był rezultatem akcji z udziałem kilku miejscowych oraz złego ustawienia obrońców Rekordu, to już bramka na 2:0 nigdy w takich okolicznościach nie powinna paść. Mateusz Gaudyn z pewnością nie rozmyślnie, niemniej jednak fatalnie zagrał piłkę wstecz do Krzysztofa Żerdki. Bramkarz niepotrzebnie próbował ją opanować, czym tylko pogorszył już beznadziejną sytuację. „Prezent” – strata futbolówki i Tomasz Nawotka bez kłopotu ulokował ją w pustej bramce bielszczan.
W drugiej odsłonie gracze z Sosnowca mieli już pod swoją kontrolą przebieg spotkania. Być może obraz tej części byłby inny, bardziej dynamiczny, gdyby piłka po strzale Dawida Nagiego z rzutu wolnego trafiła do siatki bramki, a nie odbiła się od słupka. Jednakże z obrazu całości bliżsi kolejnego trafienia nadal byli piłkarze Zagłębia. Swego dopiął w końcu Konrad Kumor, który pokonał „na raty” Bartosza Kucharskiego. Na w pełni zasłużonego gola „rekordziści” skutecznie zapracowali dopiero na samym finiszu. Po wrzutce D. Nagiego sosnowieccy obrońcy nieporadnie i zbyt krótko wybili piłkę, a dobrze ustawiony w polu karnym D. Ogrocki silnym strzałem zmusił bramkarza do kapitulacji.
Pozytywy w grze biało-zielonych? W sumie niezła postawa w pierwszej połowie środkowych obrońców, którzy z atakiem jaki tworzyła para Vamara Sanogo-Alexandre Cristovao, raczej w III lidze się nie zetkną. Upilnować taki duet było doprawdy trudnym zadaniem. Niezłe fragmenty wobec silnej personalnie linii środkowej Zagłębia mieli bielscy pomocnicy. Kilka nowych rozwiązań w ofensywie, wykorzystanie atutów fizycznych A. Czapli, pozytywnie rokuje na dalszą część zimowych przygotowań oraz na (oby!) rundę rewanżową.
„Ciemna strona księżyca” naszych III-ligowców? Niewątpliwie niedostatki w koncentracji, gdy w posiadaniu piłki jest rywal. Sami bielszczanie zwracali na to uwagę już po test-meczu w Rybniku. W zdobywanie goli muszą włożyć mnóstwo energii i cierpliwości, za to tracą bramki ze zbyt dużą łatwością.
Za stroną zaglebie.eu skrót-wideo z meczu: Zagłębie - Rekord
TP/foto: PM