Piłka nożna
KGHM ZANAM Polkowice – Rekord B-B 2:0 (0:0)
Gole stracone w końcówce meczu zdecydowały, iż punkty zostały na boisku lidera.
KGHM ZANAM Polkowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0) koniec meczu
1:0 Bancewicz (85. min.)
2:0 Kobiela (87. min.)
KGHM ZANAM: Primel – Azikiewicz, Kowalski-Haberek, Galas (89. Konefał), Fryzowicz, Ostrowski, Radziemski (70. Bancewicz), Nowacki (64. Kobiela), Bednarski, Karmelita, Szuszkiewicz (78. Magdziak)
Rekord: Żerdka – Nagi, Bojdys, Rucki, Caputa, Gleń (61. Ogrocki), Hilbrycht, Szymański (88. Motyka), Żołna, Kubica (9. Czernek), Hałat (73. Gaudyn)
To były dobre, fragmentami nawet bardzo dobre z obu stron zawody. Bielszczanie nie zamierzali ustępować liderowi, ani piędzi ziemi, a polkowiczanie podeszli do konfrontacji z dobrze spisującymi się wiosną „rekordzistami” z widocznym respektem. Piotr Jaroszek niestety dość szybko zmuszony został do korekty w składzie. Bez fizycznego kontaktu z rywalem kontuzji stawu kolanowego doznał Mateusz Kubica, którego zmienił Michał Czernek. Roszada z 9. minuty nie miała natomiast żadnego wpływu na obraz spotkania. Goście nieco zaskakująco dla ekipy KGHM ZANAM starali się tzw. wysokim pressingiem zaskoczyć miejscowych. Taka gra, choć kosztowna w zakresie wydatku energetycznego, bardzo długo przynosiła pozytywny efekt w defensywie, konto bramkowych strat było zerowe. Identyczne widniało również po stronie aktywów w ofensywie. – Tu niestety czasami brakowało dokładności, ale przede wszystkim takiej chęci podjęcia ryzyka – skomentował już po końcowym gwizdku sędziego szkoleniowiec Rekordu. – Podejmowali próby między innym Mateusz Gleń, Szymek Szymański, czy Dawid Hałat, ale wyraźnie brakowało „kropki nad i” – mówił trener „rekordzistów”. Może najlepszą, a z pewnością budzącą największe kontrowersję, korzystną sytuację mieli biało-zieloni przed końcem pierwszego kwadransa drugiej połowy meczu. Dochodzącego do bardzo dobrej sytuacji D. Hałata sfaulował przed polem karnym polkowicki bramkarz – Paweł Primel. Wedle wszelkich prawideł i reguł kwalifikacja czynu powinna brzmieć – rzut wolny dla poszkodowanej drużyny i relegowanie faulującego gracza z boiska. Tymczasem całe zajście arbiter skwitował – owszem - rzutem wolnym oraz okazaniem żółtej kartki dla golkipera. Tłumaczenie werdyktu, iż jeszcze przed nieprzepisowym zagraniem zawodnik KGHM ZANAM dotknął piłki przed „rekordzistą”, nie brzmi przekonywująco.
Nie to jednak, nie ta sytuacja miała decydujący wpływ na końcowy rezultat. Najważniejsze okazało się personalne pociągniecie Enkeleida Dobi, który wprowadził do gry Wojciecha Bancewicza w okolicach 70. minuty spotkania. Napastnik KGHM ZANAM dodał „wiatru” polkowickim atakom. – Kluczowy dla wyniku był pierwszy gol – przyznaje P. Jaroszek. - Gospodarze zagrali w końcówce typową dla siebie akcję, zawiązując grę krótkimi podaniami w pobliżu pola karnego. Uczulaliśmy chłopaków na takie zachowania, ale błędu się nie ustrzegliśmy. Bancewicz wpadł w pole karne pozbawiony opieki obrońców, uderzył w długi róg bramki, i tyle. Natychmiast ruszyliśmy do przodu i w konsekwencji odkrycia się szybko zostaliśmy trafieni po raz drugi. Na odrobienie takich strat zwyczajnie nie było już czasu – podsumował spotkanie P. Jaroszek.
TP/foto: PM