Piłka nożna

Piłka nożna | 05-06-18

Z trenerskiej ławki – Szymon Niemczyk

 

W bielskiej A-klasie dynamiczna końcówka sezonu, ale zgadzamy się ze szkoleniowcem rezerw Rekordu, że inne zdarzenie usunęło wszystkie weekendowe wyniki w cień.

 

Na początek odsłoń kulisy niedzielnego meczu a-klasowych rezerw z Beskidem Godziszka, jak to się stało, że zespół gości nie wyszedł na drugą połowę spotkania?

- Jeszcze przed zakończeniem pierwszej części zapytałem trenera Beskidu czy w przerwie pozostaniemy na ławkach rezerwowych, czy też zejdziemy do szatni. Chodziło mi o zaoszczędzenie czasu. Trener gości zdecydowanie zareagował: nie, nie, nie, normalnie schodzimy do szatni. My rozsiedliśmy się w cieniu i omawialiśmy przebieg pierwszej połowy oraz szykowaliśmy plan na drugą część spotkania. Po czym po kwadransie podszedł do nas sędzia główny i zakomunikował, że drużyna gości zgłosiła pięć kontuzji i w związku z tym nie wyjdzie na drugą połowę meczu, nie będą kontynuować gry. Udałem się do szatni Beskidu z zapytaniem czy to tak „na poważnie”. Chciałem równocześnie wpłynąć, aby wszystko odbyło się po sportowemu, na boisku. Przekonywałem, że mamy niedzielę, którą niektórzy z naszych chłopaków specjalnie poświęcili, żeby przyjechać na ten mecz. Nie ukrywam, że kilku naszym zawodnikom obiecałem już wcześniej, iż zagrają w całości drugie 45 minut. Te argumenty nie przekonały naszych rywali. Owszem, trener Beskidu przeprosił za zaistniałą sytuację, ale kontrargumentował, że o tym, iż spotkanie odbędzie się w niedzielę dowiedzieli się dzień wcześniej, a ponieważ kilku ludzi ma obowiązki zawodowe do wypełnienia, pracę na drugą zmianę, udali się do domów.

Absurdalna sytuacja…

- Kontuzje to był oczywiście blef, nikomu nic się nie stało w pierwszej połowie. Po prostu – zgłosili pięć kontuzji i pojechali do domu.

Zatem trzy punkty „zaksięgowane”, przy okazji ekipa z Bestwinki potknęła się w Międzyrzeczu przegrywając 2:4, wygląda na to, że będzie się działo na finiszu A-klasy…

- Mówiłem po meczu zremisowanym w Bestwince, że są jeszcze trzy kolejki i liczę na potknięcie naszego głównego konkurenta. Jako trener powtarzałem, że do końca będę wierzył, że jeszcze wrócimy do gry o awans. I tak się stało! Przy okazji podziękowania dla ekipy z Międzyrzecza, że tak mocno postawili się liderowi, że zagrali po sportowemu i podjęli rywalizację z faworyzowanym KS Bestwinka.

Dzień wcześniej byłeś na meczu naszych trzecioligowców w Lubinie, spotkanie z „dwójką” Zagłębia okiem asystenta trenera?

- Na ten mecz wyszliśmy z zupełnie innym nastawieniem niż zwykle. Stwierdziliśmy, że zbyt dużo było dotąd takich meczów, w których prowadzimy grę, jesteśmy stroną bardziej aktywną, a mimo to nie zdobywamy trzech punktów. Zbyt często jesteśmy nieskuteczni pod bramką rywali i za często dopada nas „pech” pod własną bramką. Dlatego inaczej niż zwykle zeszliśmy niżej do obrony i próbowaliśmy gry z kontrataku. I to przyniosło efekt w postaci trzech goli i trzech punktów i to mimo, że zaczęło się fatalnie, bo od straconej bramki w czwartej minucie, po pierwszym ataku rezerw Zagłębia. A warto dodać, że oprócz trzech strzelonych przez nas goli mieliśmy trzy kolejne, wyborne szanse bramkowe. Tym sposobem, stosując najłatwiejszy wariant gry, skutecznie osiągnęliśmy pożądany efekt. Cenimy to sobie, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że ta liga jest tak wyrównana, tak bardzo nieprzewidywalna.

Które ze spotkań „rekordowej” młodzieży przykuło Twoją uwagę w miniony weekend?

- Drużyna trenera Tomka Skowrońskiego wygrała ważny mecz w Gliwicach 3:2. Z kolei juniorzy młodsi trenera Bartka Woźniaka grali w poniedziałek, ale podciągnijmy ich rezultat pod wydarzenia weekendowe. Też odnieśli ważne zwycięstwo 2:1 z katowickim Rozwojem na własnym boisku. To otwiera im furtkę do walki o awans. Ale i tak te nasze seniorskie wygrane, zwycięstwa młodzieży usunięte zostały w cień przez inne wydarzenie.

O tym trochę później, gdyż wpierw chcę Ciebie zapytać o to, czym mówią wszyscy w kraju, czyli powołania selekcjonera Adama Nawałki, wszak to sprawa narodowej wagi…

- Troszeczkę zdziwił mnie brak powołania dla Krzysztofa Mączyńskiego. A cała reszta – bez niespodzianek. Spekulowano o wyjeździe do Rosji młodego Sebastiana Szymańskiego, ale nie jest dla mnie zaskoczeniem brak „legionisty” w kadrze. Myślę, że większość ludzi spodziewała się właśnie takiego zestawienia naszej reprezentacji na Mundial.

Wróćmy na koniec do tego zdarzenia „numer jeden” na płaszczyźnie klubowej, choć nie do końca z Rekordem związanym.

- Wracając z meczu z Lubina, chyba nasz fizjoterapeuta Darek Spisak otrzymał telefon z informacją, że nasz kolega, były zawodnik Rekordu, ale nadal czynny trener biało-zielonej młodzieży – Bartek Woźniak, w czwartoligowym spotkaniu jego drugiej drużyny – Spójni Landek, doznał ciężkiej kontuzji  złamania nogi. Z tego co wiem w poniedziałek przeszedł operację. Smutne wydarzenie, tym bardziej, że Bartek już wcześniej zapowiadał, iż ta runda będzie ostatnią w jego długiej karierze piłkarskiej. Zabrakło mu jednego meczu do szczęśliwego finału fajnej kariery i zawieszenia butów na kołku. A z tego co wiem od samego Bartka, gdyż mówił o tym niejednokrotnie, przez całą karierę miał to szczęście, że omijały go poważniejsze kontuzje, czy to mięśniowe, czy kostne. Mówiąc to zawsze pukał w niemalowane. A tu takie nieszczęście na sam finał. Niestety, piłka bywa bardzo okrutna. Z całego serca życzę Bartkowi jak najszybszego powrotu do zdrowia. Zaraz po naszej rozmowie udaję się w odwiedziny do szpitala, zobaczymy czy kontuzjowany będzie w stanie podjąć gościa (śmiech).

Dziękuję za rozmowę.

- Dziękuję.

TP/foto: PM

PS. Piszący te słowa przeprowadził krótką rozmowę telefoniczną z Bartoszem Woźniakiem, który potwierdził przeprowadzenie operacji w miniony poniedziałek. Spełniamy także Jego prośbę o podziękowanie prezesowi LKS Czaniec – Wojciechowi Waligórze oraz sternikowi Rekordu – Januszowi Szymurze, za okazane wsparcie i pomoc. Bartek serdecznie dziękuje wszystkim, którzy przekazali mu telefonicznie oraz sms-owo słowa otuchy.